Piękna muzyka i piękne krajobrazy to się zgodze. To, że Irons ozdobił ten film, też się zgodze. Ale, że to jest film cudny film o milości to już nie bardzo. Sorry, ale jak dla mnie postać która grała Tyler to młoda dziewczyna, która 4 lata wcześniej pierwszy raz pocalowała faceta i mimo, że go przez ten czas nie widziała to dalej za nim lata i chce stracić dziewictwo ze swoją miłością. A jak się nie udaje z tym to rozgląda się za innymi, a to jakiś anglik, a to ktoś inny i w końcu oddaje się facetowi, którego na dobrą sprawę dopiero co poznała bo przez większość filmu go kompletnie olewała i niezauważała, aż tu nagle dowiaduje się to on napisał do niej list, który tak jej się spodobał i odrazu wielkie love. Nieprzekonuje mnie to.
Brakuje mi tu opcji "dobry komentarz" Zdjęcia i muzyka świetne, ale fabuła jak dla mnie za słaba
Cóż. Mi akurat muzyka nie zaimponowała. Za wszystko inne- krajobrazy, klimat, nastrój, świetną rolę Liv Tyler i kunszt Jeremy Ironsa 9/10.
Mam podobne odczucia. Jak na film o niczym jest nawet niezły. Warto było uwiecznić zjawiskową Tyler w jej najlepszym okresie.
Jak ty w ogóle nie znasz życia. Na szczęście Bertolucci zna i to on kręci filmy, a nie ty ;)