W trakcie seansu odnosiłem wrażenie że Martin na bieżąco konstruował fabułę, tu trzeszczy coś, tam skrzypi. Dialogi ciekawe ale gdyby je skrócić i jakoś "uczesać" byłoby znośniej. Ale film wciąga i trzeba to zapisać na plus: Martin wciąga widza w swój świat i pokazuje go w ciekawy sposób. Dobra, klimatyczna ścieżka dźwiękowa. Ogólna fabuła: Johnny Boy wisi kasę Michaelowi a to co pomiędzy to na szybko wykombinowana fabuła momentami zahaczająca o paradokumentalne telenowele. Wpierw pojawia się Teresa, później dodają ni w 5 ni w 9 że ma epilepsję i aż się cisnęło na usta: more dramatic! more dramatic! Daleko do "Taksówkarza" czy "new York, New York" ale niezły film, warto obejrzeć.