Właśnie obejrzałam i muszę stwiedzić, że dawno żadem film mnie tak nie zasmucił. Potrafię docenić filmy bez happy endu ale po dzisiejszym seansie stwierdzam, że jeśli chodzi o bollly to uwielbiam w nim to że przez nie przebija zawsze jakaś iskierka nadzieji. Żeby się zdołować mogę sobie poczytać Dostojewskiego. Eh...
Mam podobne zdanie o tym filmie:) no i nie dość, że się dłużył, to jeszcze zakończenie nie przyniosło kompletnie nic - w wielu świetnych filmach nie ma happy endu i dobre zakończenie by do nich nie pasowało, bo historia musiała się skończyć właśnie tak, żeby miała sens, wydźwięk, przesłanie. Tutaj nie ma czegoś takiego. Film się skończył i już. Wreszcie się skończył:O Poza tym Ash grała kiepsko, a postawa rodziny głównej bohaterki... eh, po prostu żenada:/
To jedyny film przy którym aż tak płakałam, a zakończenie przytłaczające. Czemu sułtan jej nie uwierzył ?
SPOILER: Wydaje mi "PRZYGODA" się że temu iż nigdy nie zaznawszy ojcowskiej/rodzicielskiej miłości, nie dowiedział się co to zaufanie. Ojca kochał bezinteresownie, Umrao również. Ale kiedy ojciec wyrzekł się go, jak mógł nadal łudzić się że można ufać komuś wiecej jak tylko sobie. Kiedy usłyszał o domniemanej zdradzie Umrao zwątpił we wszysko. Poprostu nie miał sił. Rozumiem go.