Chyba każdemu, kto obejrzał ten film nasunęła się refleksja, ilu chorych ze źle zdiagnozowaną chorobą znajduję się w szpitalu psychiatrycznym, lub jeszcze gorzej w zakładzie zamkniętym, do końca życie w stanie katatonii. Od razu mi się przypomniał film „Przebudzenia” z R. De Niro. W tym przypadku Susan miała cholernie dużo szczęścia, że trafiła na takiego lekarza. O oczywiście dzięki determinacji rodziców, którzy się nie poddali.
Co do samego filmu. Historia fascynująca, niestety, sama realizacja już średnia. Mnie osobiście produkcje kanadyjskie kojarzą się z telewizyjnymi filmidłami, klasy którejś tam.
Moim skromnym zdaniem , skromnego zjadacza pop cornu, Moretz nie oddała tragedii tej choroby, nie była w niej dość przekonywująca. . Ja u niej tej choroby „nie czułam” Nie czułam jak np. czułam bezsilność, smutek u Carli , która grała Holmes w Mania days, czy bólu Aniston w Cake. W przypadku Moretz przez cały czas miałam wrażenie, że to tylko „udawanie choroby” Były momenty, że wręcz mnie irytowała. Wiem, że gro osób się ze mną nie zgodzi. Jednak dla mnie jej Susan była zbyt „papierowa” No, ale to moje zdanie.
Pozycja godna obejrzenia ze względu na samą historie