Zbieg amerykańskiego pochodzenia, który dał nogę ze szpitala psychiatrycznego (Harvey Keitel), ucieka przed ludźmi, czyhającymi na jego życie. Schronienie znajduje w posiadłości emerytowanego aktora Victora (Michel Robin). Ów aktor jest niewidomy i większość czasu spędza sam w swoim wielkim domu przypominającym swoistego rodzaju mauzoleum dawnej świetności. Raz na jakiś czas wpada tam jedynie gosposia, która dla Victora jest w zasadzie kimś więcej... Starszy mężczyzna jest początkowo zaniepokojony wtargnięciem rannego intruza, ale z czasem postanawia mu pomóc. Sprawy komplikują się, gdy siostrzeniec Victora (Richard Anconina) składa mu niezapowiedzianą wizytę wraz z nowo poznaną dziewczyną...
Bardzo powolny dramat (żadna komedia do cholery!), gdzie największe emocje wybuchają dopiero pod sam koniec. Wszyscy bohaterowie są z góry przegrani i skazani na fiasko... tutaj nie ma miejsca na zwycięstwo, jedynie na pożogę. Świetna gra aktorska pozwala wytrwać do końca seansu bez przycięcia komara. Harvey Keitel nawijający po francusku jest naprawdę uroczy.
Rzadka pozycja, ale warta odkopania, zwłaszcza dla fanów Harvey'a. Jeśli nie zależy wam na wartkiej akcji i umiecie docenić przykurzone starocie z doborowymi kreacjami, to raczej nie będziecie narzekać...