Kapitalny film! Obraz Nuriego Bilge Ceylana pokazuje, jak na skutek odmiennych doświadczeń dwoje spokrewnionych, pochodzących z tego samego środowiska ludzi może stać się sobie bardzo dalekimi emocjonalnie. Yusuf, świeżo przybyły z prowincji, w zderzeniu z ogromem i bezdusznością wielkiego miasta odczuwa pustkę i zagubienie. Jest ono spotęgowane brakiem płaszczyzny porozumienia z Mahmutem - kuzynem mieszkającym w Istambule od wielu lat, zupełnie zmienionym przez to miasto. Mahmut jest całkiem inny niż prosty Yusuf: zeuropeizowany, otoczony książkami, obyty z kulturą, sztuką, nowoczesną techniką. Ba, posiada kasety z filmami wysoce nieprzyzwoitymi z punktu widzenia wielu muzułmanów z tureckiej prowincji - te ostatnie zresztą skrzętnie ukrywa przed Yusufem. :-)
Yusuf czuje swoje wyobcowanie i brak nici porozumienia z Mahmutem. Widzimy, jak szukając pracy, chodzi po mieście przygnębiony. W czasie swoich wędrówek obserwuje innych ludzi, który celebrują życie. Jego samego to jednak nie dotyczy; czuje się niedopasowany do otaczającej rzeczywistości, zdaje się wręcz fizycznie odczuwać chłód otaczającego go miasta. Wrażenie to jest wizualnie spotęgowane faktem, że zdjęcia robiono zimą; miasto jest pokryte śniegiem, a zarazem przygnębiająco szare, odpychające. Zarówno miasto, jak i goszczący go kuzyn są Yusufowi tak dalecy. Możliwe, że w ostatnich kadrach filmów ta duchowa przepaść jest przedmiotem rozmyślań Mahmuta. Ale może to tylko złudzenie?...
Wydaje mi się że obydwoje mają podobne doświadczenia (do pewnego momentu oczywiście), tzn główny bohater widzi swoje młodsze alter ego w osobie kuzyna z prowincji/wsi. Obserwuje go i rozpoznaje siebie, i nie potrafi zaakceptować. Zapoznając się z biografią Ceylana można potwierdzić tę tezę, a film jest zdecydowanie autobiograficzny. Ceylan to człowiek poszukujący i wiecznie z siebie niezadowolony - wnioskuję z bio.