...są do luftu. Odczuwam zmęczenie materiału zamianami ról męskich w damskie i damskich w męskie. Polityczna poprawność zaczyna u mnie zbierać swoje żniwo i zaczynam mieć dosyć.
Jej się nie da oglądać, bo to bokser w spódnicy. Więcej erotyzmu ma w sobie mój opiekacz. A on nadawałby się do komedii, żaden z niego major i super agent. Historia miłosna zgrana do cna. Szkoda że film nie jest od 18+ to może by ją chociaż dmuchnął na jakiś kosmiczny sposób i widzowie czegoś by się nauczyli. Niechby ją choćby klepnął w dupala, chwycił za cycka i rzucił przaśnym dowcipem. Wyszedłby na prostaka z wyobraźnią ameby, ale z jajami. Kobiety lubią takich. Widz by się uśmiał. Rozerwał jakoś. W każdym razie przestałoby być tak cukierkowo i do porzygu. W ogóle nie wiem po co ten wątek, bo tylko wkurza. Chemii między nimi nie ma nawet na lekarstwo.
Fabularnie lepiej niż Avatar, który był po prostu denny (historyjka o Pocahontas, co wszyscy kumaci wiedzą), wizualnie da się to porównać, bo Valerian też ślepia wypala efektami. Jednak oba filmy są generalnie nudne (Avatar bardziej) i na raz. Przy Avatarze prawie zasnąłem i tutaj było podobnie.
Takie tam do obejrzenia, ale wielce nie ubawiłem się.