Jeśli to jest kino fińskie, to pogratulować gustu, kunsztu i poziomu realizacji. Klasa B, nic więcej, poza tym nuda.
Po obejrzeniu stwierdzam, że Finom udały się trzy rzeczy: sauna, wojna zimowa i Nokia, resztę niech sobie darują.
A tak poza tym to coś na czasie, dziś wybuchła afera z filmem szkalującym Mahometa, pewien ambasador amerykański stracił z tego powodu życie, są zamieszki, a tu w tym filmidle, ten obleśny detektyw zastanawia się czy swojego parchatego kota nazwać najważniejszym imieniem chrześcijaństwa...