Nie wiedziałem, że film osnuty jest na motywach jakiejś powieści. Zmusiłeś mnie do przypomnienia sobie znaczenia słowa arywista, które zapomniałem. Prawdopodobnie stąd, iż jest ono fonetycznie brzydkie, nie zechciałem go używać. Też miałem takie wrażenie, że rola Montanda ukaże jego bohatera, jako przebiegłego kalkulanta, ale jednak reżyser nie poszedł tą drogą. Do chwili nieproszonej pożyczki od swej żony, czułem, że działa bardziej z przebiegłości, gdyż czuł, że może ona mu jakoś pomoże, ale potem w miarę trwania filmu Montand odsłonił inne jego cechy, wątpliwości, sentymenty, pewną zwyczajną dobroć. Tak więc ten arywista nie pasuje mi tutaj.

Ten film rozczulił mnie względem gry Montanda. Coś niesamowitego. Tyle treściwych grymasów, gestów, spojrzeń. Niesamowicie bogate instrumentarium aktorskie. Odkryłem Montanda na nowo.