W 2000 r widziałam ten filmik w paśmie''Wieczór krótkiego metrażu'' na Canal+. Cóż, niewiele mogę powiedzieć, byłam dzieckiem. Bałam się jedynie, że skończę jak mały Vincent, czyt. umrę w ciemnym pokoju pogrążona we własnej chorej wyobraźni ;) Jest to jednak ciekawa koncepcja, niektóre momenty są nawet śmieszne np. topienie ciotki w wosku, albo eksperymentowanie na psie ;) Poprostu Burton w pigułce. Dzięki obejrzeniu Vincenta można szybko przesiąknąć Burtonizmem.
Film genialny. Tego można było sie spodziewać patrząc chociażby na reżysera - uwielbiam jego twórczość. Ale tez bardzo podobła mi się muzyka, po prostu rewelacyjna.
nie tylko muzyka, ale, przede wszytkim, narracja :) To taka dosyć niskobudżetowa, którka produkcja, a ma tak niezwykły, pasjonujący klimat, że aż ze świecą takiego szukać.