PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=876284}
7,4 5 453
oceny
7,4 10 1 5453
7,6 34
oceny krytyków
Vortex
powrót do forum filmu Vortex

Równoległość

ocenił(a) film na 7

Świetne ujęcia i montaż, pomimo tego że niektóre sceny potrafią się dłużyć, to sposób przedstawienia obrazu wymusza wytężoną uwagę; już pierwsza, bardzo długa scena mocno trzyma w napięciu (może nawet najmocniej). Historia nie jest przedstawiona tak dramatycznie jak w "Ojcu" Floriana Zellera (polecam jeśli spodobała Ci się tematyka "Vortex").

regent1

Zestawianie tych dwóch filmów wypada w moim odczuciu na niekorzyść tego drugiego. W "Ojcu" co prawda temat był przedstawiony dość bezpiecznie, nawet mimo tego, że widz doświadczał symulacji choroby, ale w Vortex postaci są z kolei zupełnie nieangażujące dla mnie i zarysowane w dość bezosobowy sposób. W kwestii trzymania w napięciu to według mnie oniryczna formuła wywoływała jedynie senność, do tego mam wrażenie, że wynurzenia głównego bohatera są tylko pretekstem Gaspara do nadbudowania treści w sytuacji operowania jedynie ciekawą formą. Film spokojnie mógłby zostać ujęty w formie etiudy.

ocenił(a) film na 6
FenschuVonSchlang

U Zellera widzieliśmy całość z perspektywy bohatera chorego. Hopkins zdawał się reagować logicznie na to co się wokół niego dzieje, był w stanie prowadzić płynną i angażującą rozmowę.

Natomiast u Noe mamy coś niemal jak spojrzenie dokumentalisty. Chora praktycznie jedyne co robi to snuje się bez celu po ekranie. I na tym opiera się cała jej egzystencja. Nie widzimy w jej osobie żywego człowieka, dla nas jest to po prostu jakieś nieokreślone widmo, które prędzej wywoła w kimś obrzydzenie niż strach, lub współczucie.
Dopiero kiedy umiera, dopiero kiedy jej obraz zostaje jedynie na zdjęciach i w pamięci, dopiero wtedy jesteśmy w stanie dostrzec w niej człowieczeństwo.

Jak dla mnie konfrontacja "Ojca" z "Vortex'em" sprowadza się do tego czy w kinie wybieramy piękne kłamstwo czy brutalną prawdę. I prawdę powiedziawszy ja raczej jednak wolę kłamstwo w tym przypadku. Móc na jakiś czas zobaczyć w takich ludziach człowieczeństwo.

Konto_na_filmw

W "Ojcu" jest przedstawiona, owszem, perspektywa chorego, ale zdaje się to być pewien proces, w którym dochodzi do stopniowej degeneracji umysłu. Ta płynna i angażująca rozmowa zamienia się w brak odróżniania wytworu własnego umysłu od tego, co bohatera rzeczywiście otacza. Bohater gubi się w sobie, denerwuje otoczenie. Są tam ukazane różne emocje.
Estetyczne zdjęcia czy początkowa jasność umysłu bohatera nie dyskwalifikuje według mnie tego obrazu jako wiernego prawdzie. Mamy przecież przedstawione zagubienie, skrajne i różnorodne reakcje jego bliskich.
W "Vortex" natomiast nie ma dynamiki zachodzącej zmiany. Tylko pewne retrospekcje. Odczłowieczona postać kobiety zostaje całkowicie pozbawiona żywotności w kontrze do pretensjonalnego męża.
Nie jestem pewna czy to uniwersalne odczucie, że po obejrzeniu zdjęć podsumowujących jej życie jesteśmy zdolni do bardziej ludzkiego spojrzenia. Ja odczułam ulgę, że seans dobiegł końca. Nie widzę tam prawie żadnego pierwiastka wartościowego dokumentalizowania.

ocenił(a) film na 6
FenschuVonSchlang

Hopkins jest tam jak bohater horroru, a demencja to czynnik który wydaje się atakować go z zewnątrz. Jego reakcje na otaczającą go rzeczywistość (a właściwie rzeczywistość widzianą z jego perspektywy) wydają się w 100% naturalne(z jego perspektywy, ale co za tym idzie także i naszej, widzów).
I z tego co pamiętam płynne rozmowy to potrafił prowadzić niemal do końca filmu (Na przykład kiedy Colman zabrała go do lekarza, błyskawicznie był w stanie przejść ze zdziwienia do poglądu że to córka zmienia ciągle zdanie).


Staruszka u Noego jest w stanie co najwyżej wybąkać parę wyrazów, jest prawie jak chodzące zombi. Naprawdę jedyne przebłyski człowieczeństwa jakie można zauważyć to kiedy mówi że powinna umrzeć.
I mimo że tylko ona cierpi tu na demencję, umysł męża nie wydaje mi się całkowicie nietknięty zębem starości. Popatrzmy chociażby jak mówi "ludzie są niedobrzy", albo o tym jak to zamiast udać się do specjalisty, on zrobił listę, i kolejną listę.
Ba, syn musiał go upomnieć żeby uważał gdzie trzyma swoje leki.
Na to większość ludzi powinna sama wpaść.


Nie miałem na myśli tego że film "Ojciec" jest kłamliwy.
Tak samo jak w hollywoodzkich filmach pojawienie się playboya w co drugim metrze, nie jest kłamliwe.
Po prostu jest to pewna fantazja. Oczywiście można posłużyć się fantazją żeby opowiedzieć pewną prawdę, ale można też pokazać prawdę bardziej bezpośrednio.



"Nie jestem pewna czy to uniwersalne odczucie, że po obejrzeniu zdjęć podsumowujących jej życie jesteśmy zdolni do bardziej ludzkiego spojrzenia."

Bo to w sumie nie jest uniwersalne odczucie. Wiele osób płakało przez większość filmu, ja najbliżej płaczu byłem jeszcze zanim film zaczął się na dobre. Na scenie pokazu slajdów czułem się jakbym zajrzał komuś w dowód, zobaczył datę narodzin i ślubu i stwierdził "to człowiek". Może to i mało, ale może i nie tak znowu mało.

"Nie widzę tam prawie żadnego pierwiastka wartościowego dokumentalizowania."
No bo skrajnie posunięta starość, na ciele i umyśle naprawdę nie ma w sobie nic wartościowego. To trochę tak jakby robić obraz o śmieciach.

Chociaż właściwie nie, ze śmieci można się czegoś dowiedzieć o ich właścicielach.
W takim razie to tak jakby przypatrywać się kubłowi na śmieci.



Ps. Nie, nie jestem za odstrzałem wszystkich osób po siedemdziesiątce. Po prostu nie podoba mi się jak starość może u danej osoby zamaskować to jakim była człowiekiem, a stopniowo nawet jej człowieczeństwo jako takie.
Zaobserwowanie tego u kogoś z kim związaliśmy się na dziesięciolecia musi być jedną z większych "atrakcji" jakie nam oferuje życie.

Konto_na_filmw

Reżyser "Ojca" chciał może przedstawić, jak powtórzę, symulację, pewien rodzaj modelu, w którym obserwator jest obserwującym. To z kolei umożliwia empatyczne reagowanie na to, czego doświadcza bohater. Mimo swojej pozornej kompetencji w formułowaniu wypowiedzi jednak jest tknięty zasadniczo w aspekcie swojej sprawczości w momencie chociażby, gdy chowa zegarek, zarzucając innym ingerencję w rzekomą kradzież. Jest przede wszystkim zagubiony w tym, co się z nim dzieje. Jest taki film Julien Donkey-boy. Tam choroba (w tym przypadku nie neurodegeneracyjna) jest pastiszem, skrajnym odcięciem, modelem kompletnego zatracenia, w którym nie ma miejsca na żadne zewnętrznie napływające doznania. Reżyser kreśli tam postać, która ulega całkowitemu rozpadowi w kontakcie z "zewnętrznym". "Ojciec" stanowi rozwiązanie pośrednie, jest formą ułagodzenia.

"Ona" zdaje się być mimozą od początku do końca filmu, nie ma prawie wcale poruszonej kwestii przyczyn demencji, tego, jak dotknięta nią osoba stopniowo przeobraża się w bąkającą coś postać, snującą się z kąta w kąt. Bohaterowie "Vortex" są nakreśleni powierzchownie, wyzbyci osobowości. Rozumiem, że taki był zamysł autora. Jednak jest to opowieść o braku jakiegokolwiek charakteru, nakreślona w sposób powierzchowny.

To już dość filozoficzne stwierdzenie, ale dzięki za dookreślenie.

Ja odczułam jedynie, jakbym tkwiła w śnie, z którego wybudzam się bez śladów pamięci o nim. Odczucie jego bezbarwności, braku znaczenia czy braku jakiejkolwiek symboliki. Jakbym śniła o tym, że wchodzę do sklepu z pamiątkami, w którym nic nie wzbudza mojej uwagi, nie ma zupełnie żadnej funkcjonalnej, jedynie estetyczną, wartość.

Wydaje mi się, że mało kto staje się na starość zarówno fizycznie, jak i mentalnie mało sprawny. Raczej uwypuklają się pewne kompleksy, braki talentów, zakotwiczenie w szkodliwych nawykach czy nieukształtowane umiejętności od strony "umysłowej". Fizyczną niesprawność pominę. Starość może też symbolizować witalność i chęć zmiany. Bywa to rzadkie zjawisko, stanowi to może wyjątek, ale zachodzi. Niemniej to już dygresja.

W moim odczuciu to bardzo smutny wniosek.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones