Matko jedyna, jak można było za tak nudny film dać grand prix publiczności. Walczyłem z sennością trzy dni aż go w końcu na raty obejrzałem. Totalna degrengolada. Amatorszczyzna jeśli chodzi o aktorstwo, zdjęcia jak z wiejskiego wesela. No ale ten labilny klimat mnie zrzucił z kanapy. Najpierw epatowanie śmiercią, potem z kolei o leczniczej roli miłości. Dla mnie dramat w Miszkolcu, szkoda słów. I przez Was wydałem 19,90 na DVD :P