PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=810210}

W czepku urodzony

Lykke-Per
6,6 2 801
ocen
6,6 10 1 2801
W czepku urodzony
powrót do forum filmu W czepku urodzony

Miałam nadzieję, że to będzie dobry, pogłębiony (ze względu na długość seansu), dramat kostiumowy, a dostałam tendencyjny światopoglądowo film. Ładny wizualnie, ale pokręcony, jeśli chodzi o wyciąganie z niego wniosków.

Historia jest na tyle rozbudowana i bogata, że można by położyć na wydarzenia trochę inne akcenty i wyszedłby zupełnie inny film. Podczas gdy jedne wybory fabularne często wydawały mi się po prostu nieprawdopodobne, drugie były podkreślane aż do przesady.

Na przykład dlaczego tak spaprano scenę przełomu? Mam na myśli spotkanie Pera z pastorem podczas jego powrotu w rodzinne strony na pogrzeb matki. Bohater, którego naprawdę ciężko się ogląda ze względu na jego upartość i pychę, nareszcie ma moment, w którym za coś przeprasza. I nawet prosi o błogosławieństwo (co wydaje się odwrotem o 360 stopni po tym jak kilkadziesiąt minut wcześniej dokonuje aktu profanacji). Dlaczego po wyznaniu pastorowi, co mu leży na sercu, idzie uwodzić jego córkę? Nie klei mi się to w ogóle. Jak już po takim długim i konsekwentnym przyzwyczajaniu widza do uporu bohatera następuje tąpnięcie, to zamiast uczucia jasności i oczyszczenia dostaję kolejne mętne nic.

Przykład 2: wybór Jakobe, by nie poinformować Pera o usunięciu dziecka. Dlaczego tego nie zrobiła? Facet przez tyle czasu zachowuje się niedojrzale, że chociaż ta wiedza mogłaby wzbudzić w nim jakiekolwiek refleksje, dzięki którym może by zrozumiał, że za pewne rzeczy w życiu bierze się odpowiedzialność. Tak samo dziwnie rozwiązano kwestię rozstania się z pierwszą dziewczyną-kelnerką, a następnie porzucenie rodziny (mniemam, że ją porzucił, skoro pod koniec filmu mieszkał w pustelni). Nie rozumiem, czemu oszczędzono bohaterowi i widzowi konfrontacji z takimi poważnymi życiowymi problemami.

Przykład 3: Niby w filmie ceniona jest szczerość, wrażliwość i autentyczność (na tym zbudowana jest na przykład pierwsza rozmowa „sam na sam” Pera z Jakobe), a jakoś cała kwestia aborcji jest ukazana tak bardzo w białych rękawiczkach, jak tylko się da. Mimo że Jakobe ma otwarte relacje z członkami rodziny, to nawet z matką załatwia tę sprawę szybko i metodycznie – właśnie jak problem do rozwiązania. Tak jakby nie miała w ogóle żadnych wątpliwości, co przy jej mądrości i wrażliwości wydaje się po prostu niespójne.

Przykład 4: Dalej uczepię się Jakobe (po niej miałam jakieś oczekiwania, bo Per był tak irytującym że na niego machnęłam ręką). W ostatniej rozmowie Jakobe mówi Perowi, że jej szkoła społeczna, to również jego działo, niejako dobry efekt jego błędów. Dajcie spokój. Szkoła jest tylko i wyłącznie jej dziełem, próbą nadania sensu własnemu życiu oraz poprawie sytuacji dzieci z nizin społecznych. Jakobe „dzieli się” z Perem tym sukcesem, choć zupełnie nie wiem, dlaczego. Błąd to błąd. Można go szlachetnie wybaczyć, ale nie odwracajmy go kota ogonem i nie mówmy, że jest czymś dobrym. Jeśli ktoś tu próbuje przełamać przeklęty krąg dziedziczenia, to Jakobe. Jej niedoszłemu mężowi niestety się to nie udaje, bo chociaż widać mały potencjał (w scenie, gdy przytula synka), to przeskok fabularny każe mi się domyślić, że ostatecznie odchodzi od żony i dzieci, czyli zrywa relację i powiela błędy swojego ojca.

Moim zdaniem główny problem mężczyzny - czyli sztywna, silnie antagonistyczna relacja z ojcem, która później ma tłumaczyć każdy opór wobec autorytetu (kolejno wobec głównego inżyniera i Boga) – nie zostaje w tym filmie pokonany. Szkoda. Film to nie życie i moje idealistyczne serce chciałoby, żeby bohater przeszedł jakąś przemianę – a nie poturbował się i skończył w podobnym, tylko w dużo bardziej beznadziejnym i depresyjnym miejscu niż zaczął.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones