Klasyka Gatunku, ale świetnie zrealizowana, a do tego klimat
żywcem wyjęty z klasycznych seriali "Herkulesa" i "Xeny".
Bardzo dobrze się ogląda i nie ma dłużyzn: 8/10.
"Obejrzałem cały zwiastun" - to ku*wa GRATULACJE!!! xDDDDD
A jeśli o dobrych produkcjach mowa to czemu nie kupiłeś
"Newsweeka" z "THE HATEFUL EIGHT" za 29,99$, mendo?!?! :PPP
Raczej trudno o bardziej "klasyczny schemat" niż LOTR. W końcu to z dzieł Tolkiena czerpie większość fantasy.
Dopiska: "Liga Sprawiedliwości" wraz z "Avengers: Endgame" to jedne z najgorszych rzeczy jakie stworzył człowiek.
Ogólnie sporo się zmieniło, ale nie w tym przypadku: nadal mam uczulenie na dziecinną papkę, do której zaliczają się niezaprzeczalnie te 2 wymienione przeze mnie wyżej chłamy. Niestety czasy klasycznej trylogii "Spider-Mana" i "X-Menów" czy 1-go "Hulka" nie wrócą...
Żeby było bardziej dramatycznie to przyznam się, że "Ligę" w połowie oglądania wyłączyłem w pi*du! Niech ludzie pieją nad tym i mówią co chcą, ale do mnie taka padaka filmowa nie przemawia.
-------------------
Fantastyka na poziomie już się skończyła.
"Widzę że nic się nie zmieniło w kwestii twojego podejścia do filmów xD" - i pisze to fanboy tandetnego MCU, co samo w sobie wystarczy za komentarz. Tyle ode mnie. xDDD
Mam trochę bardziej zniuansowane poglądy na kino niż ty.
Serio, możesz sobie lubić to co lubisz, ale to że starasz się każdemu wmówić swoje zdanie, jest kłopotliwe.
Możesz sobie to ubierać w jakiekolwiek słówka tylko chcesz, ale to i tak nie zmieni faktu, że dziecinne MCU to kolorowa sraczka jadąca po linii najmniejszego oporu, po seansie której mój mózg krzyczał "Pomocy!".
Moje poglądy wynikają bezpośrednio z otaczającej mnie rzeczywistości, a jaka jest rzeczywistość filmowa - widać jak na dłoni.
W takim razie współczuję Ci otaczającej Cię rzeczywistości.
Jedna uwaga: Proponuję wzbogacić słownik, bo "kolorowa sraczka" nie brzmi poważnie :)
Ja jestem śmiertelnie poważny, podczas gdy z MCU jest dokładnie na odwrót - to jest cholernie niepoważne, ale to nie przeszkadza Ci w jaraniu się tą kolorową świecącą wydmuszką dla najmłodszych.
Powyższy "In The Name... 3" to lekka i przyjemna niszowa produkcja w której niedociągnięcia można przeboleć przez wzgląd na niską półkę, a tym samym skromny budżet.
Podczas gdy "Endgame" to wypie*dolona w kosmos za kosmiczną kasę kolorowa papka, która poza świecidełkami nie ma czegokolwiek do zaoferowania, bo fabuła w tym czymś zwyczajnie nie istnieje.
Tak samo jest z Muzyką: dzisiejszy mainstream to wiadro odchodów dla niewymagających mas, a prawdziwa warta uwagi Sztuka i szczerość artystyczna znajdują się głęboko w podziemiu.
-----------------------------
A teraz atomówka z mojej strony: "Flash Gordon" (1980) >>> [... długo, długo, długo nic ...] >>> MCU. Właśnie tak.