Miałem chwilę czasu i chciałem obejrzeć coś naprawdę na odmóżdżenie… „Black Water” spadł mi więc jak z nieba. Tak, wiem, czego można się spodziewać po VD i Dolphie, ale byłem przekonany, że obecnie nawet kino akcji robi się jakoś tak… nooo… chociaż znośnie. Jakże się zawiodłem. :( Takiej liczby absurdów, pokracznych momentów nawet w scenach bijatyk czy strzelanin (które są przecież podstawą takiej produkcji), dawno nie widziałem. Dialogi – wiadomo. :) Scenariusz? A co to jest? :) Ok, nie gustuję w tej tematyce, ale ze 3-4 podobnych filmów przez ostatnie 2-3 lata obejrzałem, i o ile nie siedziałem wpatrzony jak szpak w p…, tak dało się wysiedzieć i banalny pożeracz czasu nie irytował aż tak bardzo. Jednak ten film, to chyba nawet nie jest poziom Chucka Norrisa z epoki VHS. :|
Nie wiem jak to się stało, że przed obejrzeniem nie rzuciłem chociaż okiem na ocenę na FW czy IMDB. Robię tak zawsze, więc tym bardziej dziwię się, że tym razem pominąłem tę „analizę”. Gdybym wiedział, że to ma ledwo 4 (co, znając dziwną skalę stosowaną przez ludzi w tym serwisie, oznaczałoby szmirę), wolałbym chyba zmarnować ten czas nawet na warcaby na telefonie.