Wcześniej obejrzałam "Od wtorku do czwartku" i gdy zobaczyłam, że grają ci sami aktorzy, postanowiłam nie zmarnować okazji. W miarę jak film się rozkręca, tym bardziej podobało mi się dziwaczne, choć ujmujące zachowanie Williama Powella i cierpliwe reakcje Myrny Loy. A zapomnieć też nie można o piesku imieniem Asta, który okazał się świtnym detektywem. Podobała mi sie zawiła sprawa z morderstwem i końcowa scena (rodem z Agathy Christie), w której przy stole gromadzą się wszyscy potencjalni winni. I oczywiście film obfiuje w dobry humor, zwłaszcza ze strony Powella. Świetny kryminał!