Tym razem nie prowincjonalne Åmål, a stołeczny Sztokholm/Solna. Zamiast kwestii LGBT, wyłącznie zainteresowanie odmienną płcią. Poza tym zaskakująca wtórność i opowieść bez głębszego przesłania. Reżyser negatywnie mnie zaskoczył, zaś cytując recenzentów prasowych: krzepiące.
Co jednego bym się w pełni zgodził, że to wtórne kino. Można byłoby jednak z tego zrobić ciekawy film gdyby reżyser nie skupił się na nic nieznaczących epizodach, luźno ze sobą powiązanych, tylko spróbował go zgłębić. Okazje ku temu były, szczególnie na płaszczyźnie wzajemnego postrzegania: młodzi-dorośli czy dzieci-rodzice. Ale zabrakło mu chęci czy odwagi i wyszedł z tego banalny film.
Ale nie nazwałbym tego kinem familijnym. Coś innego pod tym terminem rozumiem.
Wyświetlają go na Warszawskim Festiwalu Filmowym ( http://www.wff.pl/filmy/we-are-the-best/ ).
Oczywiście, jak będzie możliwość i tak obejrzę, ale jeśli jest tak, jak piszesz to wielka szkoda, bo tematyka wskazywała, że M. sobie świetnie poradzi.