Jedyną sceną, przy ktorej się faktycznie śmiałam to ta w barze/restauracji, gdzie Johnny kłoci się z Gulą o homoseksualizm. Wzajemna interakcja jest przyjemna do oglądania, ale momentami mimika Malaszynskiego tutaj zawodzi. W ogóle mam wrażenie, że Malaszynski się w tej roli nie sprawdził, bo był zbyt mdły, aczkolwiek moze to byc wina scenariusza, gdzie postać Maxa po prostu taka była.
W zasadzie scenariusz kupy się nie trzyma, efekty wyciągnięte z kina amerykańskiego, ale za śmieszne pieniadze., ale aktorzy dobrani, prawie zawsze, idealnie. Tyndyk, Lewandowski czy Wilczak naprawdę dają radę. W sumie film na zachodzie by zrobił furorę, taka prawda, ale u nas nie da rady.
Interesuje mnie wątek Johnny-ego. On w koncu nie był gejem, ale zależało mu tylko na zwichnięciu starego i zgarnięcia jego hajsu?
No i rola Edyty Pazury: Cezary pytam, po co?!