Film stwarzał nadzieję, na powrót dobrego polskiego kina komediowo-gangsterskiego z lat
'90. Pazura grał w wielu takich filmach z tamtego okresu. Lata 2000-2010 zalewają nas
komediami romantycznymi i wszyscy ze wzruszeniem wspominają dawne kino. Nagle Cezary
Pazura zapowiada stworzenie własnego filmu - komedii o gangsterach. Przyznam, że
wiązałem z ta produkcją spore nadzieje. Niestety, pan Pazura stworzył komedię gangsterską
po amerykańsku - z superbohaterem Maxem, który nigdy się nie myli i ma teksty "gangsterskie
do szpiku kości", a oprócz tego rozwala 30 ludzi w 5 sekund, jego dziewczyną graną przez
Sochę, która właściwie jest żeńską wersją Maxa oraz wieloma innymi bohaterami których
osobowość można opisać w kilku słowach. Efekty z matrixa nie ratują filmu, który nie ma
dobrych dialogów, ale ma za to oklepaną fabułę. Ujmę to tak - amerykański widz byłby
zachwycony, ale my po "Chłopaki nie płaczą", "Poranku kojota", "Kilerze" i wielu wielu innych
oczekiwaliśmy od filmu więcej i poważnie się zawiedliśmy.