PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10978}

Werdykt

The Verdict
7,5 6 459
ocen
7,5 10 1 6459
7,1 7
ocen krytyków
Werdykt
powrót do forum filmu Werdykt

Zacznę od tego, że jest to mój premierowy post na filmwebie. To właśnie dzięki temu filmowi przełamałem lenistwo i postanowiłem założyć konto i w końcu oceniać to, co tak bardzo lubię. Proszę więc o wyrozumiałość w ripostach.
A teraz do rzeczy: Werdykt to absolutny majstersztyk Sindey'a Lumeta. Widziałem już w swoim życiu parę filmów toczących się na sali sądowej, ale ten film rzucił resztę na kolana. Wszystko w filmie ze sobą współgrało, to jak czuć było gęstą atmosferę sali sądowej po grę aktorską (o Newmanie za chwilę), nie było w filmie nic zbędnego.
Paul Newman w roli Franka Galvina chyba wzniósł się na wyżyny swych aktorskich umiejętności - postać zmęczonego życiem alkoholika, zmęczonego wciąż dostawaniem kolejnych, ostatnich szans na zmianę swego życia, zakończeniem złej passy. Metamorfoza przy łóżku klientki, czy też scena w której traci wszystkie punkty oskarżenia i czuje już rychłą klęskę, to piękne obrazy.
Jedno czego mi zabrakło, przez co dałem 9/10, to brak mowy końcowej obrony, co z góry zwiastowało werdykt. Wydaje mi się, że dzięki dodatkowej scenie i mowie obrońcy Eda Concannona, historia w oczach widza zyskałaby większe zaufanie.
Film jak najbardziej godny polecenia.
Mimo to jak ktoś już tu wspomniał, szkoda że filmy tego typu przechodzą bez echa na forum, a pozycje pokroju Transformers (bez urazy dla fanów) pękają od dyskusji.

ocenił(a) film na 9
Dexterb

Hmmm... szukając filmów w tematyce prawniczej natknęłam się na "Werdykt" i Twoją opinię. Przyznaję, że skłoniła mnie ona do tego by poświęcić mu swą uwagę i nie przejść obok niego obojętnie :) Zatem dziękuję za wyczerpującą recenzję i pozdrawiam ;)

Dexterb

Tak, piękny film. Niezwykle mocno oddziałujący na emocje obraz.

Najpierw czujesz irytacje na tego pieprzonego słabeusza, nieudacznika i pijaka, nędznego adwokaciny. Oto. zamiast iść na ugodę i uzyskać pewne odszkodowanie, za które mozna by zapewnić należytą opiekę pozostającej w spiączce poszkodowanej dziewczynie, ten ambicjonalnie ryzykuje sprawę na sali sądowej. Jest nie fair w stosunku do swoich klientów, nie informuje ich o zmianie strategii. Do procesu podchodzi zbyt lekko. Gra w knajpie, kiedy trzeba już być w drodze na spotkanie u sędziego.Traci najwazniejszego świadka.

Potem poznajesz historię życia głownego bohatera. Zaczynasz go rozumieć. Zaczynasz być po jego stronie.

A kiedy proces zmierza do przegranej Galvina, kiedy wszystko wydaje sie być stracone, czujesz niemal smród jego przerażenia, że pokpił sprawę, że oszukał ludzi, że znów zawiódł. Zaczynasz błagać Boga, żeby Galvinovi udało się wygrać dla tych biedaków. Zeby sprawiedliwość zatriumfowała.

A potem jesteś jednym z tych ławników...

- - - - -
Jest to jeden z niewielu filmów do których opisu słowo "katharsis" nadaje się jak najbardziej

agur

Ładnie powiedziane.

Nie zgodzę się tylko z jednym. Galvin nie podchodzi do tej sprawy ambicjonalnie, przynajmniej ja takie wrażenie odnoszę. On przecież robił zawsze wszystko żeby nie doszło do spotkania na sali sądowej. Galvin jest już pogodzony ze swoim losem zapitego adwokaciny, który miał w życiu pecha. Ja myślę, że gdzieś tam głęboko wierzy w tą sprawiedliwość, choć to brzmi banalnie. Pomimo alkoholowego zamroczenia, samotności i niezdolności do podjęcia wyzwania Galvin wierzy w swoją powinność. Nawet chyba nie boi się przegranej, bo on przecież w życiu już wszystko przegrał, więc kolejna porażka nie zrobi mu znowu wielkiej rysy na karierze. Tam w szpitalu chyba nagle doznaje olśnienia. Rodzina poszkodowanej czeka tylko na pieniądze z ugody, w jego położeniu też powinno go to satysfakcjonować, ale szpitalu zdaje sobie sprawę, że dla tej dziewczyny w śpiączce nie ma już nadziei, a jej jedyny obrońca powinien walczyć o zadośćuczynienie do samego końca.
"Werdykt" jest być może zbyt idealistyczny, ale bez wątpienia przemawia przezeń odwieczne pragnienie sprawiedliwości. Nie dla chwały, zasług czy pieniędzy, ale dla niej samej. Brakuje takich filmów dzisiaj.

ocenił(a) film na 8
Aron_Reason_Alldwing

Zgadzam się, że to nie ambicja spowodowała odrzucenie oferty ugody.W szpitalu zobaczył tę ogromną krzywdę jaką wyrządzili lekarze.Wszelkie krzywdy znał jedynie z opowieści, nie wczuwał się w nie bo zawsze załatwiał odszkodowanie bez głębszego wnikania, nie robiąc "wizji lokalnej".Dobry film, powinni go obejrzeć decydenci w Min.Sprawiedliwości i przywrócić ławników jako wyrokujących.Szczególnie gdy polscy sędziowie są tacy "niezawiśli" (vide "Ogród Luizy")

ocenił(a) film na 9
Aron_Reason_Alldwing

Całkowicie się z Tobą zgadzam. Jego rozmowa z biskupem jasno przedstawia motywy, jakie nim kierowały. "I nikt się o tym nie dowie..." Chciał dla tej dziewczyny sprawiedliwości. Chciał, żeby ludzie odpowiedzialni za odebranie jej życia ponieśli konsekwencje, a nie jedynie zapłacili za nią, jak za coś, co można kupić.

Dexterb

Jakie to ciekawe, że pod gównianymi historiami tylko gówniane komentarze się zdarzają, a pod dobrymi (nie "inteligentnymi", czy "atrakcyjnymi", ale wartościowymi) - dobre reakcje... Podpisuje się pod komantarzami dexterba i agura

ocenił(a) film na 9
Dexterb

Zgadzam się z przedmówcami. To nie ambicja sprawia, że Frank brnie w beznadziejny proces. Robi to niejako wbrew sobie, po prostu dlatego, że tak się godzi, że sprawa jest słuszna, że nie można postąpić inaczej. Inspirujący przykład! Ciekawe też, że film nie ma typowo hollywoodzkiego zakończenia "odtąd żyli długo i szczęśliwie", uwieńczonego dodatkowo jakimiś wyświechtanymi, banalnymi bonmotami przewijającymi się przez wszystkie końcówki amerykańskich filmów. Plus dla Lumeta.

A co do Newmana, to jest to dla niego film w jakimś sensie przełomowy. Ten mistrz Metody pierwszy raz tak obnaża swoje wnętrze. Lumet podobno musiał go do tego wytrwale nakłaniać.

ocenił(a) film na 9
Aromatix

W momencie, kiedy zdał sobie sprawę, że stracił głównego świadka, to przecież wydzwaniał do arcybiskupa i prosił o ugodę.
Ugoda była jednak już nie możliwa do uzyskania ze względu na pazerność obrony, lekarzy i same władze kościelne.
W tym momencie główny bohater wykopał spod ziemi Murzyna o wątpliwych umiejętnościach i reputacji, co go pogrążyło ostatecznie.
Wygrał niechcący. Mistrzostwo świata. Proces nieważny bo przecież ława przysięgłych kierowała się zeznaniami świadka, które przez sąd zostały unieważnione.
Czyli postępowanie adwokata nie jest kwestią ambicji a desperacji. Nie ma mowy, żeby uznać go za "dobrego i prawego". Nie chce przegrać wygranej sprawy. Miał wygrać miliony i ukarać winnych a nie zgarnąć ochłapy i zamieść sprawę pod dywan, a groziła mu straszliwa kompromitacja.

ocenił(a) film na 9
wan85

Opowiadasz bzdury. Ława przysięgłych w amerykańskim systemie sądowniczym ma prawo oceniać materiał dowodowy, zeznania świadków, zachowanie stron...etc. wedle własnego widzimisię. Poza tym oprócz zeznań pielęgniarki były zeznania biegłego i ich konfrontacja z zeznaniami jednego z oskarżonych. Sędziowie przysięgli to nie banda imbecyli. Młoda, zdrowa dziewczyna zapada w śpiączkę podczas zabiegu. Sędzia jest tak stronniczy, że aż nie da się na to patrzeć. Dwóch nadętych lekarzy i ich jeszcze bardziej nadęty adwokat usiłują wcisnąć ławie przysięgłych stek kłamstw, co dostrzec można nawet z zamkniętymi oczami. I wisienka na torcie: bogaty katolicki szpital, wypasiona kancelaria, sławni lekarze...a po drugiej stronie dwóch ludzi broniących godności dziewczyny, która została pozbawiona życia.

ocenił(a) film na 10
Dexterb

Też mi brakowało mowy końcowej obrony, choćby dla porządku. Ale i tak jest to za mało, by zmniejszyć notę do 9 gwiazdek. Przy takiej surowości Dzień Niepodległości musiałby mieć -300, dlatego zostaję przy 10 gwiazdkach.

ocenił(a) film na 9
Dexterb

Zgadzam się ze wszystkim oprócz jednej kewstii. Chyba nie sądzisz, że 12 gniewnych ludzi jest filmem słabszym od Werdyktu?

Paracelsus_93

Tego nie powiedziałem, przecież piszę o filmach, gdzie akcja toczy się na sali sądowej. Jeśli dobrze pamiętam to 12 angry men dzieje się w sali obrad jury.

ocenił(a) film na 8
Dexterb

Nie zgodzę się, że brak mowy końcowej. Właśnie po mowie Galvina dziękowałam Lumetowi , że nie wstawił nic, co by osłabiło jej moc. Galvin w mowie końcowej próbuje bardziej przekonać siebie niż ławę przysięgłych, że warto wierzyć w sprawiedliwość i iść za głosem serca , a nie rozumu.
Przecież poznajemy go jako kanalię żerującą na cudzym nieszczęściu. Pięknie połączone sceny w szpitalu i u biskupa pozwalają uwierzyć, że wraz z trzeźwieniem trzeźwieje też jego sumienie. Dzięki Newmanowi i rezyserowi przemiana Galvina jest wiarygodna.
Na końcu filmu widz - podobnie jak bohater- chce zrobić choć jeden krok, by przybliżyć się do idealnego, sprawiedliwego świata. Obowiązkowy w procesie kształcenia prawników. :-)
Dodatkowo film zachował świeżość mimo , że jest z 1982 r.

Dexterb

Tytuł twojego tematu zdradza zakończenie filmu... Szkoda.

ocenił(a) film na 9
Dexterb

Mnie również zaskoczył brak mowy końcowej obrony. Podejrzewam, że uwypuklenie hipokryzji "tych złych" przydałoby wiarygodności zakończeniu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones