Na podstawie zwiastunu wyczuwam, że między Heigl a Bledel jest mniej więcej tyle ekranowej chemii, co prawdziwej w soczkach Kubuś - niby nie ma, niby jest, ale nikt się do niej nie przyzna otwarcie. Od zawsze czekałam na uroczą komedię romantyczną, w której ktoś z towarzystwa LGBTQ+ nie byłby tylko dodatkiem komediowym w tle, a gdy już coś dostałam, to wyskakują z kompletnie nieczującą się w roli Jenny Katherine Heigl. Ale nie wszystko stracone, może film jest lepszy od trailera (wątpię).