PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=698847}
8,1 309 225
ocen
8,1 10 1 309225
7,5 50
ocen krytyków
Whiplash
powrót do forum filmu Whiplash

Widziałem na forum kilka opinii o tym, jakie to zakończenie filmu jest "przewidywalne" - bo to oczywiste, że mimo trudów i przeciwności główny bohater na końcu odniesie sukces. Wydaje mi się, że większość widzów interpretuje ostatni występ Andrew jako jego sukces, coś co logicznie i spójnie kończy całą historię. A ja się pytam - czy to rzeczywiście sukces? Czy to naprawdę jest jego SUKCES?

Czy sukcesem jest to, że nagle wyrosły mu "jaja ze stali" i przeciwstawił się Fletcherowi? Czy to było aż takie ważne? Czy bez tego nie mógł by żyć dalej? To zakrawa na manię.

Czy sukcesem jest to, że Fletcher nabrał do niego szacunku? A może wcale nie nabrał? Pozwolił mu grać - no i co? To wcale nie znaczy, że szanuje ucznia, film nic nie mówi na ten temat, a znając Fletchera to może być kolejny test, manipulacja, zemsta, cokolwiek! Nawet jeśli to prawda to szacunek w oczach Fletchera zyskuje się i traci momentalnie - w jego orkiestrze nie było nigdy ulubieńców i każdy mógł wylecieć za byle co, a nawet za nic.

Czy sukcesem jest to, że Andrew w sposób wybitny (jak sugeruje reżyser) wystąpił przed gronem bardzo ważnych ludzi z branży muzycznej? Ale czy rzeczywiście tak było? Przy pierwszym utworze pokazał się raczej z NAJGORSZEJ możliwej strony, następnie zbuntował się przeciwko dyrygentowi, sam poprowadził kapelę, a potem grał mimo zgaszenia świateł, grał tak długo jak chciał, łamiąc wszystkie zasady. W świecie, w którym (jak widzieliśmy) króluje DYSCYPLINA, PUNKTUALNOŚĆ i PRECYZJA taki występ gwarantuje BRAK ZATRUDNIENIA. Nawet w wyśmiewanej w filmie kapeli rockowej nie utrzyma się żaden perkusista (ani gitarzysta), który jest tak NIESTABILNY - raz zapomina nut, a raz pierdzielnie solówkę na 15 minut i nie da się nikomu powstrzymać. Nawet Ozzy Osbourne wyleciał z Black Sabbath gdy stracił nad sobą kontrolę - a był trzonem zespołu! W orkiestrze jazzowej niesubordynacja nie jest przepustką do sukcesu - wręcz przeciwnie!

Ale nawet jeśli założymy, że ten "wybryk" został przez ekspertów uznany za akceptowalny przejaw młodzieńczej ambicji - czy to nadal jest SUKCES? Powiedzmy, że Andrew zostanie zaproszony przez znanego muzyka do zespołu jazzowego - czy to już koniec drogi i "happy end"? Otóż nie, to jest dopiero początek i na horyzoncie wciąż jest pełno bólu, cierpienia, upokorzenia, może nawet alkoholizm, przedawkowanie narkotyków lub samobójstwo - czyż to rzadkie zjawisko wśród muzyków? Skoro zdarza się nawet na studiach to na pewno nie, zresztą prawdziwych przykładów w historii muzyki jazzowej nie brakuje.

Wymarzony SUKCES, obiektywny czy nie, będzie zagrożeniem dla naszego życia, jeśli chcemy go osiągnąć każdym kosztem - oto morał filmu. Stracimy cały świat i samego siebie, jeśli jesteśmy rzeczywiście gotowi poświęcić wszystko.

Żal mi w tej sytuacji również ojca naszego bohatera. Ojciec nie zrozumie dlaczego Andrew wrócił na scenę i dlaczego wciąż chce grać tę piekielną muzykę, skoro sprawiła mu tyle bólu. Nie zrozumie dlaczego Andrew chce wciąż grać z Fletcherem - przecież ten facet to psychol! Ojciec będzie chciał go chronić, stanie między synem a karierą - i przegra. W ten sam sposób jak odrzucił dziewczynę, Andrew zapewne odrzuci również kochającego ojca i całą swoją rodzinę - tylko po to by nie przeszkodzili mu osiągnąć SUKCES. A kiedy jego mistrz Fletcher umrze (a młody już nie jest) możliwe, że Andrew obudzi się na szczycie muzycznej sławy... zupełnie sam.

I TO JEST SUKCES???

ocenił(a) film na 9
Hotora86

z IMDB:
In an interview with Screen Crush, Damien Chazelle stated the ending implied Andrew's future would be like Charlie Parker, where he would rather die drunk and broke at the age of 34. This was earlier remarked in the heated conversation during the family dinner scene. Chazelle also mentioned that he deliberately ended the film without any scene between Andrew and Fletcher after the performance, as he believes their competitive relationship to be unresolved.

Hotora86

Ludzie ktorzy pracuja i wylewaja poty tylko po to by byc zapamietanymi jako Ci wielcy. Andrew stal sie kims wielkim i wyjatkowym po tej solowce, przelamal pewne bariery, natomiast Fletcher osiagnal swoj cel. Fletcher byl kims w rodzaju Joe Jacksona, ktory jednoczesnie zniszczyl mu zycie, ale zrobil z niego kogos kto juz nigdy nie zejdzie ze sceny jako slaby muzyk. Jedni beda uwazali to za sukces drudzy natomiast za porazke zycia. Niestety kariera wybitnych jest kosztowna, bo nikt nie traci zycia dla muzyki, a wybitni - mimo wszystko.

Hotora86

To nie dązenie do sukcesu jest powodem separacji od rodziny czy dziewczyny.Powodem jest miłość do muzyki.W każdym przypadku , nawet w tak skrajnym jak muzyczny perotekcjonizm i chęć bycia najlepszym muzykiem na świecie...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones