Ambitny brytyjski policjant postanawia dorwać legendarnego złodzieja, Ronalda Biggsa. Jako iż przestępca osiedlił się w Rio de Janeiro i posiada tam rodzinę, brazylijski rząd uniemożliwił ekstradycję. Stróż prawa postanawia więc porwać Biggsa, naginając w ten sposób zasady, ale działając zgodnie z własnym systemem wartości.

Drugi film Majewskiego, nakręcony poza granicami kraju. Nieco lepszy niż "Lot świerkowej gęsi", lecz wciąż niewystarczająco dobry. Twórca napisał razem z samym Rolandem Biggsem opowieść o próbie przechwycenia go w Ameryce Południowej. Scenariusz okazał się średni, zwłaszcza przez to iż wybrano mniej interesujący okres życia bohatera. Cała reszta jego ucieczki przed Scotland Yardem została streszczona w migawkach na wstępie. Późniejsze porwanie jest pretekstem by zwiedzić z kamerą miasto, nie posiada jednak cech porządnej intrygi. Sama postać złodzieja została tu zresztą mocno spłycona, przez co jawi się ona raczej jako nieskazitelny przyjemniaczek. Ciekawszym charakterem jest Jack McFarland grany przez Stevena Berkoffta. To twardy, zawzięty glina, jednak raz po raz wystawiany na próbę moralności.

Rio de Janeiro zostało przedstawione w niemal dokumentalny sposób. Operator zajrzał do najbrudniejszych zakamarków miasta i podkreślił jaka nędza tam panuje. Nie zapomniano by dla równowagi pochwalić turystykę oraz umieścić jedną ze scen w centrum wielkiego karnawału. Jest to zresztą finałowa sekwencja, która niby nic nie wnosi, lecz Majewski nie mógł sobie odmówić umieszczenia kamery w środku roztańczonego tłumu.

W ogólnym rozrachunku to zaledwie ciekawostka w karierze reżysera. Jest tu kilka interesujących pomysłów (jak choćby wieloznaczny tytuł, aktorstwo Berkoffta), jednakoż przeważają wady. Na ekranie dominuje bowiem mdła historia. Rzecz głównie dla fanów reżysera.