Muszę to napisać. Ja w skrócie: nieszczęśliwie długo (4 lata) zakochana, w końcu odnalazłam szczęście u boku nowego partnera, poza tym bliska utraty matki z uwagi na chorobę nowotworową, no i w dodatku jestem osoba bardzo uczuloną na przemijanie, starość i niedołęstwo. Taką osobę jak ja film "Wieczór" poruszył do głębi i może to właśnie przez mój życiorys, ale nic na to nie poradzę. Ostatnie pół godziny seansu siedziałam płacząc i wycierałam jeszcze nos przy napisach końcowych. Usłyszałam w tym filmie kilka pięknych, prostych, a jakże mądrych zdań, po raz kolejny powiedziałam do siebie: "jak dobrze, że ułożyło mi się tak, a nie inaczej" i bardzo wczułam się w bohaterkę Ann. Jeśli ktoś ma cechy zbliżone do tych, które wymieniłam powyżej, może też choć trochę spodoba mu się ten obraz, natomiast reszta może go uważać za banalny i kiczowaty, choć ja się z tym całkowicie nie zgadzam. Ponadto zwróciłam też uwagę na muzykę, a film ten będę pamiętać jeszcze długo i jestem wdzięczna za emocje, które we mnie wywołał.