Myślałam, że to będzie dobre kino, na miarę Godzin z Nicole Kidman. Niestety, są tylko sztuczne dialogi, zagrane równie sztucznie przez aktorów (szczególnie Vanessa Redgrave - nie wzruszyła mnie, wręcz przeciwnie...). Jedyna dobra rola jak dla mnie to Meryl Streep, no i jej córka też się spisała (niesamowite podobieństwo w wyglądzie i głosie) ale Meryl nie ma tam za wiele; jeszcze jedna ładna piosenka zaśpiewana przez Claire Danes, a to stanowczo za mało, jak na tyle dobrych nazwisk w 1 filmie.
Nie wiem co zaszkodziło, pewnie i scenariusz i reżyser.
Nie odniosłam wrażenia sztuczności. Dla mnie właśnie zagrane wszystko było właśnie bardzo naturalnie (zwłaszcza Clair Danes). A rola Vanessy Redgrave bardzo mnie wzruszyła, świetnie zagrała "upadłą" umierającą kobietę. Jednak muszę się zgodzić co do Meryl Streep, zagrała naprawdę świetną rolę, bardzo mi się podobała. No i muszę przyznać, że opowiedziana historia bardzomną wzruszyła.
Wiadomo - ile ludzi tyle zdań, nie wiem czemu, może przez dialogi te osoby mnie do siebie nie przekonały, coś mi przeszkadzało, żeby móc do końca wczuć się w ich życiowe sytuacje.
Poza tym jakoś nijak Claire Danes mogłam połączyć z Vanessą Redgrave, a przecież obie grały jedną rolę. Tyle, że jedna przedstawiała młodość a druga starość...
co ro roli Redgrave, to myślę, że człowiek który to przeżył i przebywał z drugą osobą w jej ostatnich dniach może to zrozumieć i naprawdę podziwiać rolę Redgrave. Bo zagrała to genialnie.
Szczerze mówiąc Meryl Streep nie miała za wielkiego pola do popisu, ale rzeczywiście się spisała. Film mi się bardzo podobał, choć do "Godzin" się nie umywa...