Po obejrzeniu tego filmu nie chce się wierzyć, że wyreżyserował go twórca "Popiołu i diamentu" (nota bene: ekranizacji prozy tego samego autora!); nawet taki "Samson", który według niektórych jest co najwyżej niezły (a przez wielu uważany za słaby), a również podejmujący tematykę holocaustu, jest o niebo lepszy od nieszczęsnego "Wielkiego tygodnia"! Między tymi oboma filmami panuje artystyczna przepaść! "Wielki tydzień" to popis totalnych nieumiejętności reżyserskich. Dla mnie to niezrozumiałe... i od razu przychodzi na myśl narzucające się pytanie (retoryczne?): czy wybitny poziom filmów Wajdy z lat 50-70tych to zasługa współpracowników (scenarzystów, operatorów, montażystów, protagonistów), a nie rzekomego talentu inscenizacyjnego reżysera?.......