PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=487631}

Wierząca

Hadewijch
6,0 1 645
ocen
6,0 10 1 1645
7,3 9
ocen krytyków
Wierząca
powrót do forum filmu Wierząca

Kino melanocholijne

ocenił(a) film na 8

To w jaki sposób wiara potrafi zgubić niektórych. Temat prosty jak się odnaleźć w życiu każdy czegoś szuka. Odmiana od kina amerykańskiego. Film dla ludzi lubiących melancholie, zagubienie i splatanie losów. Innym może się znudzić. Mnie się podobał

raflik85

Mnie również się podobał chociaż nie przepadam za melancholią w filmie. Mam wrażenie, że najbardziej wierzącą osobą w tym filmie mogl byc więzień, którego epizod ciągnie się przez cały film.

ocenił(a) film na 7
thorner

W sumie mogę się z godzić z Tobą Thorner, iż "najbardziej wierzącą osobą w tym filmie mogl byc więzień" - ale musiałabym uściślić, co mam na myśli - może nie tyle "najbardziej" co najautentyczniej wierzącą, nie w sposób upozowany czy skrajny, ani nie w sposób fanatyczny - wierzący szczerą, prostą i skromną wiarą człowieka, który już w życiu przeszedł niejedno, który nosi ze sobą niemały garb grzechów i pełen jest pokory w obliczu swojej niedoskonałości i słabości - co ciekawe, epizod z więźniem był kontynuacją jego historii z poprzedniego filmu Dumonta – końcowe sceny z „Wierzącej” są niejako zadośćuczynieniem i odkupieniem.

ocenił(a) film na 8
damageshealth

W interpretacji roli chłopaka-więźnia w tym filmie poszedłbym jednak w trochę inną stronę. To jest raczej człowiek, który z prawdziwą wiarą w Boga ma niewiele wspólnego - pewnie został ochrzczony, był u komunii, a potem zwyczajnie jego drogi z religią się rozeszły. Jak to w setkach przypadków. Wierzy w Boga mniej więcej tak samo jak, dajmy na to, 90 procent polskich katolików (księży wliczając). Jednak w „Hadewijch” jego spokój, łagodność, harmonia, poczucie równowagi, pogodzenie ze światem są wyraźnie przeciwstawione bezładnej szamotaninie Celine. I to wydaje się najistotniejsze. Może nawet jest ateistą (agnostykiem), może pasowałoby do niego określenie „człowiek dobre woli”. On raczej reprezentuje postawę nie tyle „rozsądnie religijną”, co życzliwie obojętną (natomiast wpada mu w oko całkiem ładna dziewczyna) - tu właśnie pojawia się realna alternatywa dla katorżniczych poszukiwań Celine, można powiedzieć. Ale na szczęście reżyser wskazuje tę drogę subtelnie, bez nachalnych sugestii, naiwnych pochwał itp. Można egzystować dosyć normalnie, być blisko życia, służyć ludziom, popełniać mniejsze lub większe błędy, ale uczyć się na nich, dzięki nim stawać się lepszym, czerpać siłę z własnych słabości, po prostu doskonalić się poprzez uważną obserwację siebie i świata. Czasami Bóg działa poprzez takich ludzi – w filmie dostajemy przecież taki akcent w finale. Chłopak pojawia się we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Boży posłaniec jakiś? Niezbadane są wyroki boskie! Gorliwa, fanatyczna wiara nie może przynieść ukojenia ani stworzyć żadnej realnej gwarancji duchowego bezpieczeństwa, a nawet stanowi zagrożenie dla człowieka i jego otoczenia – jeśli nie zostanie właściwie ukierunkowana. Film właściwie potwierdza tylko to, co większość z nas już wiedziała. Co dostajemy ponadto?

Trzeba wiarę raz daną kształtować, rozwijać, krytycznie zgłębiać. Także intelektualnie. Taki jest ideał dążenia i tak być powinno. Historia Celine pokazuje, na czym polega błąd wiary płytkiej, łatwej, powierzchownej, czysto emocjonalnej, w sensie pozbawionej intelektualnych fundamentów. Może to jakiś drobny subtelny ukłon w stronę Papieża Polaka?: „Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”(plus szersze uzasadnienie problemu w „Fides et ratio”). Wiara to za mało, aby można było mówić o autentyczności, potrzebna jest wiedza, umysłowa podbudowa; gdy tego brakuje, może być groźnie i wybuchowo. Może należałoby zacząć tę całą dyskusję od pytania, dlaczego osoba, która studiuje teologię, ma podstawowy problem z ustaleniem, że Bóg nie jest bytem materialnym, namacalnym, i z tą zagwozdką nie potrafi sobie poradzić. Bo jak nie ona, to kto? Mało to optymistyczne. Dziewczyna zgłębiająca teologię okazuje się chłonną gąbką, która czeka na nasączenie jej gęstą, wyrazistą prawdą. Nie może liczyć na pomoc rodziny. Co więcej, w filmie wyraźne oskarżenie pada także pod adresem ludzi Kościoła, czyli zakonnic, które najzwyczajniej świecie pozbywają się problemu, eksmitując dojrzewającą fanatyczkę, żeby ta bomba z opóźnionym wybuchła poza bramą klasztoru.

A Celine rozpaczliwie szuka kontaktu z Bogiem, chciałaby Go dotknąć, poczuć nie tylko jego tchnienie, ale także cielesność. I do niczego nie dochodzi, niczego nie osiąga, niczego nie zauważa. I jakże daleko jej do mądrej, orzeźwiającej iluminacji Antoine’a de Saint-Exupery’ego z „Twierdzy”: „Grzęzłem w błotnistej drodze, zdzierałem sobie skórę o ciernie, walczyłem z ostrymi jak bicz uderzeniami wiatru, a przecież ogarniała mnie spokojna światłość. Albowiem nie poznałem niczego, ale wszelkie poznanie byłoby dla mnie wstrętne. I nie dotknąłem Boga – ale bóg, który się daje dotknąć, nie jest bogiem. I nie jest bogiem, jeśli wysłuchuje modlitw. I po raz pierwszy pojąłem, że wielkość modlitwy leży przede wszystkim w tym, że nie ma na nią odpowiedzi, i że ta wymiana nie ma w sobie odrażającego piętna wymiany handlowej. I że nauka modlitwy jest nauką ciszy. I że miłość zaczyna się dopiero tam, gdzie nie ma oczekiwania na dar. Miłość jest więc przede wszystkim ćwiczeniem się w modlitwie, a modlitwa – ćwiczeniem się w ciszy”.

Muszę przyznać, że po monotonnych, uładzonych „Ludziach Boga”, którzy będą z pewnością zgrabnie uzupełniały bożonarodzeniowe i wielkanocne ramówki telewizyjne, „Hadewijch” podziałał na mnie jak ożywczy deszcz. Ten film nie razi nachalną konfesyjną otoczą, nie próbuje zastąpić mszy, nie czaruje „rekolekcjami w kinie”, ale dzielnie podejmuje ciekawy problem i zmusza widza do jego przemyślenia. I to już bardzo dużo.

użytkownik usunięty
judge_holden

Wreszcie jakiś sensowny wpis.
Rzeczywiście mnie też skłonił do takich pytań, czemu studentka teologii (choć nie jest to pokazane w filmie) ma problemy z intelektualnym pojmowaniem pewnych podstawowych duchowych zagadnień. Jej duchowość jest zbyt dosłowna, mało elastyczna i jak ktoś słusznie zauważył - niecierpliwa, skierowana można powiedzieć na odczucie spełnienia, a brak odczucia jest traktowany przez nią negatywnie, zamiast być narzędziem przemiany i wzrastania wiary. Miłość jej nie przemienia, chciałoby się powiedzieć tylko niszczy, choc z drugiej strony, co my tam wiemy, pewne rzeczy pozostaną niewiadomą, to jej droga.

Wiara i rozum? Oczywiście, że tak, jak nowe życie powstaje z połączenia przeciwieństw: męskości i kobiecości, tak wiedza powstaje z fuzji wiary i rozumu, albo serca i rozumu. Jedno i drugie wzrasta dzięki sobie tak naprawdę i jest nierozłączne.

Jakby jednak nie patrzeć, to w religii katolickiej te rzeczy nie są tak oczywiste, ale to rozmowa na inny temat..

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones