PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=456849}
6,1 12
ocen
6,1 10 1 12

Wiesz jak jest
powrót do forum filmu Wiesz jak jest

re:mini.scencje

ocenił(a) film na 10

o!

a ten, a słyszeliście ten o pewnym estońskim psychoanalityku, który przez całe swoje życie nagrał był setki tysięcy minut tak zwanego białego szumu; kręcąc ostro gałą i przeskakując pomiędzy programami radiowymi; twierdząc przy tym, iż w ten oto sposób rejestruje on głosy umarłych, którzy za pośrednictwem fal radiowych kontaktują się z nami?

co? nie?

to obejrzyjcie sobie jego niniejszą, przełożoną na wizualny język filmu dokumentalnego, nieautoryzowaną autobiografię, która wygląda mniej więcej tak:

panie profesorze, chcę wyrazić myśl, ale nie wiem czy potrafię to zrobić tak szybko jak mi myśl przebiegła.. coś jest pod waszymi zewnętrznymi portretami.. i profesor lewicki i pan, a może i całe wasze pokolenie, wy robicie wrażenie, nawet tu, teraz, w studio, ludzi bardziej zajętych krawatem czy papierosem niż tą ciężką przeszłością.. tymczasem robicie wrażenie ludzi, których się właśnie teraz, w tej chwili, odkrywa, dosłownie dzięki jednemu zdaniu, wie pan, tego doświadczam teraz..

dziwaczny to film zaiste, momentami jakby świadomie spaskudzony, celowo źle zrobiony, samozjadający się manifest w sprawie zaprzestania rozpleniania się gadających łbów na ekranie..

doprawdy jako żyję takiego dziwowiska jeszcze nie widziałem - co jest silnie powiedziane jako iż widziałem już dwa ujęcia ludzkiej Symbiopsychotaksiplazmozy, nawet po kilka razy, Rewind & Play: It's Not Nice? (dosłownie przed chwilą) oraz Ludzką Stonogę 1, Ludzką Stonogę 2 i Ludzką Stonogę 3 na potrójnym seansie łączonym w obskurnym kinie śmierdzącym sikami bez klimatyzacji.

a więc poezja rupieci, demontaż, gangrena und degrengolada; krajobraz śmietniskowych popsuć i zepsuć burzących zorganizowaną siatkę powiązań na granicy załamania neuronowego. apel o wzmożenie czujności w kontekście dookolnej psychomanipulacji. wyrwa z istniejącego porządku wszechrzeczy, wersja beta - część chwytów wprawdzie już u królikiewicza była, choćby przy Każdemu To Czego Mu Wcale Nie Trzeba, inne zostaną wkrótce powtórzone w spektaklu telewizyjnym pod wszystko mówiącym tytułem Anatomia Sumień, ale to wszystko zaledwie raczkowanie podług sprintu jaki się tutaj odbywa. a więc intencjonalna dekonstrukcja, ale full wyczad, po bandzie i na całego; posunięta daleko, tak daleko, że chwilami niezrozumiała, że chwilami przestaje być filmem w ogóle; słowem - genialna!

filmu nigdzie nie ma, nigdy nie był wyświetlany i też nikt go chyba nigdy nie widział, a więc go z grubsza opiszę. od strony czysto praktycznej wygląda mniej więcej tak:

synchronizacja obrazu i dźwięku leży, muzyka orkiestrowa kwiczy raz po raz zagłuszając wypowiadane przez gości słowa, ostrości w obrazie brakuje, ujęcia źle skadrowane, przekleństwa na offce, w ogóle jakieś głosy dziwne z offu komentują wydarzenia, krytykują, przeklinają, jakby z innego wymiaru istnienia ośmieszają ów pomniejszy plan astralny który komentują, a przez to kompromitują wypowiedzi kornatowskich filmoznawców i tak dalej, i tak dalej.. ujęcia przysufitowe i odpodłogowe, spod stołu, znad ucha, spod krocza, znad łokcia, że strach mrugać doprawdy, boże broń zamrugać.. w sumie wszystkie te zabiegi tak zwane wytrącające, dezorientujące, są po prostu wspaniałe!

w ogóle mam wrażenie, że to jest kpina, wynikająca częściowo z niewiary, może z bezradności, z ograniczoności tworzywa jako takiego; kpina z prawdy i powagi dokumentu jako takiego - tej szczególnej odmiany filmu, który upatruje sobie prawa dotarcia do istoty człowieka jako takiego - takie mamiące i tumaniące, podpuszczające, obnażające mechanizmy tworzenia arcydzieło wideofonicznej manipulacji, które - tak to czytam - zaprzecza istnieniu prawdy wyrażanej w słowach.

jednak ciekawe, że dopiero od drugiego aktu, od momentu w którym inni mówią o innych (królikiewicza "nie ma rady, na ten patos, nie ma rady, patos") ów kosmos zamienia się w chaos. tak jakby łamiąca się narracja obrazu była jedyną właściwą reakcją na wszechogarniający farmazon wylewający się z ust uczonych profesorów oraz innych osób zgromadzonych w studiu.

na przykład:

za samo uchwycenie czeczota-gawraka próbującego niejako "reżyserować" królikiewicza należy się złota palma, dożywotnia, co roku odnawialna. oto pan profesor pragnie odpowiadać..

pardone mua - po korekcie - one more time:

oto pan profesor doktor habilitowany zbigniew czeczot-gawrak z instytutu sztuki polskiej akademii nauk PAN pragnie odpowiadać tylko na takie pytania, które samemu sobie - ustami pana grzegorza oczywiście - zada..

na przykład:

"z publikacji prasowych nowickiego możemy wnioskować, że bardzo on cenił pański dorobek, jak pan się do tego odniesie?".

kontra królikiewicza na tego typu manipulację musi być tutaj bezlitosna.

albo na przykład ta kornatowska "głęboka tęsknota humanisty do nauk ścisłych" skontrastowana z fragmentami wstrząsającej lektury obozowej - czytanej zresztą przez samego pana grzegorza - to najdoskonalszy psztyczek w nos, czy raczej od razu prawy sierp w szczekę każdego mądrzącego się filologa, którego wygoda narracji po prostu nie przystoi; która w obliczu prostego zdania - "ta wolność to urlop, należymy na zawsze do obozu" - stoi i kwili bezradna, pusta, obnażona.

przy okazji list miłosny dla profesora - kolejnego (po panu januszu nasfeterze na przykład) lustra dla królikiewicza jak mniemam.

kino-lustro, tropi ów niepokojący syndrom psychiczny polskiego inteligenta wyalienowanego z poczucia odpowiedzialności za to co doookoła niego, by na końcu stać się również spowiedzią, wnętrzem studni, które spogląda na oko spoglądające na nie..

tu pana grzegorza: być może ja ze swoimi kolegami robiłem dokładnie to samo, a swojej żonie komentowałem potem - zobacz co partia z nimi robi - bardzo możliwe, bardzo możliwe, że tak właśnie robiłem..

i ciąg dalszy tego ciągu audiowizualnego: rozszerzenia akustyczne, owe szumy, zlepy, szmery, naturalne odgłosy otoczenia, szlagiery rzeczywistości, kolejne warianty mózgu wariata, kosmiczny korowód niewiarygodnie wrednych zdarzeń, które normalnie, nie mając prawa bytu, wypadłyby w fazie postprodukcji - tu są w centrum zdarzeń i ostatecznie decydują o wartości, o tonie, o rytmie i stylu tej opowieści, a ich zagadkowość znaczy więcej niźli mogłyby znaczyć najwspanialsze dialogi.

słowem jest coś metafizycznego w tej narracji, jakby naszym udziałem było poczucie jakiegoś wyższego wtajemniczenia, któremu bardzo chętnie się oddajemy, choć na pierwszy rzut ucha i oka sprawia wrażenie śmietniska, bełkotu.

takie to jest dziwowisko, takie małe dziwne kino, wsobne i osobne, które nawet na tle innych propozycji pana grzegorza - skądinąd mocno eksperymentalnych - musi się wydać osobliwe i marginesowe; z kolei w moim prywatnym inwentarzu filmopodobnych bytów ulotnych po wsze czas zajmować będzie miejsce szczególne, w pierwszym rzędzie i na głównym sektorze.

kocham pana, panie grzegorzu!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones