...pojawił się na moment w jednej ze scen - zauważyliście? Podobało mi się to oczko puszczone do
widza przez Martina :)
To był ten gość, który zapowiadał Belforta-DiCapria na samym końcu filmu.
Kurczę, gdybym to wtedy wiedział, to scena na pewno wywarłaby duże wrażenie, bo można się przekonać, że przemowy DiCaprio nie były przerysowane(no, wiadomo że kino trochę zmienia)
W scenie, w której Belfort zostaje aresztowany przez FBI kręci reklamę do swoich szkoleń, które nazywają się Straight Line coś tam... Te same które pojawiają się również w ostatniej scenie.
A oto wideo i prawdziwy Jordan Belfort, ten sam który zapowiadał DiCaprio w ostatniej scenie:
www(kropka)jordanbelfortglobal(kropka)com/jordan-list-control-event-1/comment-pa ge-1/
W wideo przewijają się niektóre motywy z jego przeszłości, które są w filmie, ale nie ma co tracić 2godzin jeśli ktoś nie jest zainteresowany
To nagranie widziałem kiedyś w całości, Jordan zostaje w nim zapowiedziany jako "the single baddest m.o.t.h.e.r.f.u.c.k.e.r", jestem praktycznie pewien że w filmie prawdziwy Belfort zapowiada "siebie" w ten sam lub podobny sposób - muszę jeszcze raz zobaczyć film żeby porównać...
A więc oglądam sobie film, pojawia się prawdziwy Belfort (coś jak Stan Lee w filmach Marvela...), gada gada, zapowiada Jordana Belforta (DiCaprio), a ten wchodzi w białej koszuli rozpiętej jak w wideo z linka wyżej, zaczyna rozdawać długopis... Dawno w kinie nic mnie tak nie zaskoczyło.
Szkoda tylko, że pewnie mniej niż 1% oglądających zrozumiało cały motyw, bo był to najlepszy moment w filmie.
Książki nie czytałem, ale z tego co pamiętam, a czego nie było w filmie, to Jordan w wakacje sprzedawał lód na plaży żeby opłacić czesne na studiach stomatologicznych, które następne rzucił, założył firmę zajmującą się sprzedażą mięsa, która zbankrutowała w mniej niż 2 lata (rozrastała się na kredyt).
Następny etap to chyba ten, który jest w filmie gdy wysiada z autobusu na Wall St (w wieku 22lat).
Ci którzy jeszcze nie oglądali filmu, będą mieli dodatkową przyjemność z tej sceny ;)
Tak wiem, ale myślałam, że było to jakieś nawiązanie do tego że prawdziwy Belfort się tam pojawił
Rewelacyjny film, rewelacyjna gra Di Caprio! Trochę przydługawy, to prawda, ale ogląda się super ;-) Ja oglądałem w HD tu goo kropka gl/nnWEyi ;-)
Nie było w tym filmie żadnego motywu z ROZDAWANIEM długopisu. Przynajmniej ja takiego nie widziałam :)
chodzilo o to zeby powiedzieli "niech pan cos napisze na kartce.. nie ma czym ? to potrzebuje pan dlugopisu" stwarzac sytuacje zeby chcieli kupic dlugopis.. a zachecajac ten dlugopis jest niesamowity itp nikt by tego nie kupil :)
Ostatnia scena (mimo, że nie wiedziałam, że był w niej tez prawdziwy Belfort uważam, że była najbardziej genialna z całego filmu. Dla mnie to było swoiste przesłanie, że są ludzie którzy nigdy w życiu nie będą bogaci, nigdy w życiu nie sprzedadzą nawet zwykłego długopisa, więc o czym innym nie ma co marzyć... never. Tu potrzebna jest OSOBOWOŚĆ :)
Z długopisem chodziło o pokazanie, na czym polega istota sprzedaży- czyli na stworzeniu potrzeby posiadania danego produktu, innymi słowy klient musi widzieć konkretną korzyść z posiadania danej rzeczy.
Niekoniecznie potrzebna jest osobowość, żeby sprzedać np. długopis czy cokolwiek innego, raczej chodzi o opanowanie podstawowych technik sprzedaży, a tego można się nauczyć. Wiem, bo sama pracuję w sprzedaży i czasem zupełnie niepozorne osoby tzw. "zielone" zostają genialnymi sprzedawcami, a ci wygadani i pewni siebie szybko się wypalają. Tu szanse są równe dla każdego i dużo zależy od poziomu motywacji, determinacji, opanowania technik/trików rozmowy z klientem i wytrzymałości psychicznej, bo tego rodzaju praca jest trudna i wyczerpująca.
Tak, wiem, a gdzie napisałam, że to tożsame pojęcia? Napisałam: "klient musi widzieć konkretną korzyść z posiadania danej rzeczy".
ok. "innym słowy " jest tu niezbyt fortunnie użyte, reszta się zgadza. Potrzeba i korzyść idą ze sobą w parze:)
no właśnie dyskutowałbym z tym:) długopis ma zaspokajać potrzebę zapisania czegoś na kartce ale tę potrzebę zaspokoi każdy długopis i jeszcze kilka innych rzeczy (np pióro wieczne albo mazak) dopiero unikalna korzyść jaką obiecam klientowi pozwoli sprzedać mój długopis. dlatego akurat scena z długopisem - mimo że jak cały film bardzo mi się podoba - to nie ma za wiele sensu.
Ta scena ma sens. Po pierwsze sprzedawca musi klientowi uzmysłowić, że danego produktu potrzebuje - w tym wypadku w tej właśnie chwili! Nie pióra tylko długopisu, bo akurat może kupić długopis. A kupujemy w razie potrzeby właśnie to co jest nam akurat wciskane.
tylko że w warunkach dzisiejszego rynku zawsze mam wybór. nie muszę kupować właśnie tego długopisu bo potrzebuję coś zapisać. żebym wybrał Twój długopis musisz mi obiecać korzyść z kupienia właśnie tego długopisu.
Moim zdaniem wszystko zależy od produktu, który się sprzedaje, nie zawsze trzeba przedstawiać unikalne korzyści, żeby klient coś kupił.
Zbyt dosłownie odczytałeś przypadek z długopisem, który miał jedynie pokazać mechanizm, na którym opiera się sprzedaż. Potrzebę zapisania czegoś zaspokoi każdy długopis, ale NA TEN MOMENT, ten, a nie inny długopis, był niezbędny do zapisania numeru telefonu, a unikalna korzyścią była możliwość kontaktu z daną osobą. Sprzedaż telefoniczna oparta jest na "gorących emocjach" -ktoś musi tu i teraz kupić dany produkt/usługę, których na rynku jest mnóstwo, ale właśnie moja NA TEN MOMENT jest najlepsza, nie muszę sprzedawać unikalnych korzyści, czasem wystarczy odwołać się do konkurencji, która już korzysta z danego rozwiązania, czasem argumentem przetargowym jest poczucie straty...jest dużo trików sprzedażowych.
kto tu zbyt dosłownie odczytuje przypadek z długopisem...:) właśnie przytaczasz szczegółowo sytuację która dzisiaj w realnym życiu prawie nigdy się nie zdarza. konsumenci są coraz bardziej wyedukowani, co raz bardziej świadomi. większość już doskonale wie że tak naprawdę nie potrzebuje tych wszystkich rzeczy którymi się otaczamy. kupujemy je jednak dla korzyści do których nas wcześniej przekonano. również w sytuacji sprzedaży telefonicznej (która się kończy nawiasem mówiąc na rzecz zakupów internetowych), najczęściej nie ma czasu na wywołanie potrzeby, więc dzwonisz do ludzi potencjalnie zainteresowanych, tak zwanej grupy docelowej, i sprzedajesz im obietnicę korzyść, którą przedstawiasz jako przekonującą, fascynującą opowieść, i tu się zaczynają triki sprzedażowe - najlepszy film z trikami sprzedażowymi jaki widziałem to Glengarry Glen Ross. gorąco polecam. tam jest prawie cała prawda o sprzedarzy
Chyba kompletnie rozumiesz, na czym polega mechanizm sprzedaży "na gorących emocjach". Zupełnie nie o to chodzi, czy ktoś jest wyedukowany, czy nie, bo ludzie nie mają czasu na dogłębne analizy, przedstawienie jakiejś oferty to ok.15 minut( czasem mniej) i albo klient poczuje potrzebę, żeby to kupić TU i TERAZ albo nie. Trudno mi także obiecywać czy gwarantować jakieś unikalne korzyści - np. że jak ktoś ode mnie kupi daną usługę, to nagle będzie to gwarancją megasukcesu jego firmy i setki klientów będą się do niego zgłaszać. Byłoby to absurdalne, bo dzisiaj jest zalew tysiąca podobnych ofert na rynku i to, że klient kupił daną usługę akurat ode mnie, nie jest uzależnione od unikalnych korzyści, których dwudziestu telefonicznych sprzedawców przede mną mu przedstawiało/ obiecywało, lecz od tego jaką ja z nim zbuduję relację w danym momencie, czy akurat te kilka zdań ode mnie go przekonało, czy nie. Jeśli nie poczuje potrzeby kupienia danej usługi, to nie wyda ani grosza.
Tu chodziło o potrzebę chwili. W tej konkretnej chwili potrzebujesz CZEGOKOLWIEK DO PISANIA a ja mam do sprzedania długopis. To przecież proste.
Dokładnie, w 100% ujęłaś sedno tematu. Chodzi o sprzedaż tu i teraz, na gorących emocjach.
Może masz rację, może oni po prostu byli jeszcze PRZED praniem mózgu, a po będą już stanowczo inaczej mówic, reagować.
No od razu go ropoznałem w scenie jak przestawiał Leo jako Belforda. Bo duzo ostatnio pokazywali i odświeżyli prawdziwą historie.
Nie wiem czy to prawda ale wydawało mi się że w jeden ze scen w biurze jordan belfort także grał. Zwróciłam na to uwagę to parę dni przed zobaczeniem filmu czytałam artykuł o nim, artykuł był ilustrowany jego zdjęciami i tak mi się rzucił w oczy wiecie może coś o tym?