Reżyser wpadł na świetny pomysł: z najlepszych filmów weźmy po 5%, połączmy to w całość i wyjdzie film na 105%. Więc trochę wzięto z Hot Shotsów, Trochę z Zaginionego w akcji, trochę Rambo, trochę Bękartów wojny, dołożono wybuchy komputerowe, wszytko zamieszano, podduszono i ugotowano na średnim ogniu.

I wyszło co najwyżej średnio. Z filmu wojennego powstał co najwyżej film do puszczania w czwartek o 14:35 w TVPuls2.

Mamy więc tajemniczych żołnierzy, każdy z innej profesji (komandos, bohater, medyk, snajper, radio) skierowani na tajną misję. Okazuje się że ani ona tajna, ani profesje nie są istotne, bo wszyscy o tym wiedzą. Nasi bohaterowie mają misję samobójczą - odbić z rąk Niemców profesora od bomby atomowej.

A dalej już klisze: nasi bohaterowie rozwalają wszystkie napotkane i uzbrojone bazy. Mają god-mode i full-ammo, więc czy mają przed sobą 20 czy 120 przeciwników to nie różnica. Wejść do ściśle tajnej bazy i chronionej (bazooki, granaty i karabiny maszynowe) to pikuś, bo wystarczy pistolet. Osoby najważniejsze dla fabuły są najmniej ważne, najmniej ważne nagle stają się osią akcji, wszystko udaje się w ostatniej sekundzie, ale jest czas i na rozmowy o życiu, dylematy przyszłości. Bohaterowie prześcigają się na groźna miny a Niemcy wyglądają jakby przed chwilką oderwano ich od kufla z piwem. Całością dowodzi oficer, który miał być straszny jak Hans Landa, a wyszedł z tego Kubuś Puchatek. A naszym bohaterom nic nie straszne, nawet atak bombowy co najwyżej włos przyprószy...

Ale całkowicie ktoś popłyną z efektami. Chciało by się powiedzieć komputerowymi, ale chyba ktoś je robił na telefonie w pociągu, bo tego nie da się odzobaczyć.

Sumarycznie: początek fajny, ale potem pomysłu, polotu i kasy zabrakło. Najciekawsze jest zakończenie, mam wrażenie że podczas kręcenia filmu ktoś powiedział "kurcze, dość tego, już nie mogę. Dajcie jakieś napisy końcowe i idziemy do domu".