Szkoda potencjału - mając na uwadze to, z jaką wprawą David Ayer potrafił wykorzystywać już ulice Los Angeles do opowiedzenia ciekawych historii z półświatka LA, The Tax Collector to wydmuszka, której brak choćby milimetra paznokcia (nie mówiąc już o jakimś pazurze). Ayer kopie się po czole, a po naostrzonej kosie, którą przystawiał do gardeł widzów przy okazji "Bogów ulicy", zostało już tylko mocno stępiony nóż do smarowania. Dużo sobie obiecywałem po wyrazistej kreacji LeBoufa w zwiastunie, ale w samym filmie nie wybrzmiewa ona na miarę swoich możliwości, a dodatkowo i tak przegrywa ona w starciu z mizerną historią i nijakim drugim planem.
Jak oglądałem to sobie myślałem "ale ktoś nieudolnie próbuje kopiować styl Davida Ayera" wchodzę na filmweb a tu David Ayer reżyserem XD.
To jest masakra jakaś jaki on jest nierówny. Bogowie ulicy to pieprzone arcydzieło kina gangstersko-policyjnego na którym płakałem na końcu przy scenie z przemową na pogrzebie.
A tu jakieś wydmuszki pierdzielenie , typ jest taki kochający rodzinę ale żebyśmy nie mieli wątpliwości ma wytatuowane FAMILIA na klacie, Shia to nie postać a papierowa wydmuszka co ginie od tak bez sensu czy ładunku emocjonalnego w połowie filmu!
I wisienka na torcie: szlachetny gang murzynów jedzie na wojnę z kozakiem psychopatą od tak i za darmo, w ramach przysługi bo nasz meksykaniec to dobry ziom i trza mu pomóc no buahahahah
Ja też bardzo sobie cenię Bogów ulicy i ogólnie przepadam za estetyką Ayera, ale tu wyjątkowy dół zaliczył, mimo że na papierze miał wszystko, żeby odnieść artystyczny sukces, przynajmniej w połowie tak dobry, jak przy End of Watch.
Niestety bliżej temu do Sabotażu z Arnoldem niż do End of watch, Królów ulicy z kapitalnym Keanu i Chrisem Evansem, czy nawet przyjemnych Bright i Legionu Samobójców już o dniu próby nie wspominając. Ten scenariusz mu fatalnie wyszedł. Nie wiem czy pisał na szybko czy coś brał zakazanego, ale efekt rozczarowujący
Pełna zgoda. A szkoda, bo po zwiastunach można było się spodziewać czegoś niezłego.