Typowa hollywoodzka fałszywka z serii "biograficznych", tworząca legendę Woodroofa. Naiwna, oderwana od rzeczywistości bajeczka. Scenarzysta nawet nie próbuje zachować realizmu raz po raz zsyłając do pomocy głównemu bohaterowi kolejne postacie niczym w "Alicji w krainie czarów". Mamy doktora z meksyku z dostępem do najnowocześniejszych leków o którym Woodroof dowiaduje się od salowego ze szpitala. Rayon, który okazuje się być synem zamożnego finansisty? ratującego bohatera pieniędzmi. Panią doktor o złotym serduszku.
Przesłanie filmu jest słuszne i uwrażliwiające, ale sposób w jaki osiągnięto ten efekt rozczarowuje.