z samobójstwem i higieną osobistą w tle. Mimo szacunku dla mydła i środków czystości w sterylnych wnętrzach dominują rodzinne niesnaski, które niewiele mają wspólnego z higieną psychiczną. Pozornie materiał na telenowelę, pozornie to już było, ale Nanouk Leopold konsekwentnie podporządkowuje narrację emocjonalnemu rygorowi i formalnej prostocie, które najlepiej oddaje scena otwierająca film. Długie, statyczne ujęcie lasu przedstawia zimowy, nieprzyjemny krajobraz, który w słonecznym świetle okazuje się pokrytą kwiatami, wiosenną polaną. Takie też jest "Wolfsbergen" - zimne, by w ostatniej, pięknej scenie obmywania ciała seniora rodu zajaśnieć zapowiedzią pojednania.
Byłoby skromne arcydzieło, gdyby reżyser nie rozdzieliła zbyt jednoznacznie ról na egocentryczne kobiety i czułych, zabiegających o kontakt mężczyzn.