W trzecim akcie większa dawka patosu niż w sowieckich filmach propagandowych.
Jedyny plus piękna Gal... oczu od niej nie można oderwać.
w wydaniu marvela jest lekki i z przymrużeniem oka... tutaj jest ciężki niemal żałobny, podobnie jak w Batman v superman.
akurat momenty na froncie bardzo mi się podobają... generalnie chodzi mi o ostatnie 30 min filmu. Walka z Aresem jest kiczowata do bólu i pełna pompatycznych sloganów... podobnie jak w Batman v Superman. Widzę duże podobieństwa miedzy tymi filmami. Świetny początek, całkiem sprawny środek i zrobiona na odwal, denna końcówka z efektami specjalnymi rodem z seriali.... dlatego min niepokoi mnie trailer Justice League. Tam sceny walki wyglądają tak samo strasznie kiczowato... marvel to zupełnie inna liga. Piszę to jako fan obu universów więc proszę bez spinki ;)
"XD"...
Film był lekki jak podpaski w reklamach i równie kiczowaty, denny i przesiąknięty kobiecym feminizmem z swojej najczystszej formie.
Chcesz przykład ciężkiego filmu? Zajrzyj chociażby do Lyncha, chociaż pewnie i tak nie zrozumiesz nawet po 10 seansie i stwierdzisz że dno.
Poza tym 9? Poważnie? Mózg wyprany przez promocję filmu chyba, bo naprawdę jest marny...
Jestem wielkim fanem Lyncha, akurat jego filmy uwielbiam
Poważnie 9. Zdaję sobię sprawę że film nie zasługuję na tak wysoką ocenę, aczkolwiek została ona podyktowana moim emocjonalnym związkiem z postacią Diany (dosyć długa historia) + jak na film DC to faktycznie arcydzieło.
+ czułem sie miejscami niekomfortowo podczas niektórych wojennych scen, ale to chyba personalne jak odbieramy niektóre rzeczy