też polecam, chociaż dla mnie to film "tylko" dobry
ciekawa historia, niespieszne tempo, piękne zdjęcia
podobają mi się bohaterowie - poranieni, kłamiący, z ciężarami na duszy, ale kochający
smutny i przejmujący
bardzo lubię Claire Foy (zaczarowała mnie kiedyś rolą Amy w "Małej Dorrit"), we "Wreckers" czuć jak bardzo jest niezbędna bohaterowi, jak próbuje się sama na nowo określić
no i Benedict :) jak miło go zobaczyć nieprzetworzonego mocno przez charakteryzację, w zwykłych dżinsach i z naturalnymi, rudymi włosami
gra przejmująco młodego mężczyznę, który bardzo, ale to bardzo pragnie miłości, który też kochać potrafi, a historia jego życia pokazuje, że czasem bardzo dużo kosztuje postawienie się na drugim miejscu (dzieciństwo w patologicznym domu, brat, żona, dziecko)
kłamie ze strachu, ale jest stały
na marginesie - do twarzy mu z niemowlęciem ;)
Od dłuższego czasu chciałam zobaczyć ten film i nie zawiodłam się. Lubię takie z pozoru "nudne i wleczące się" historie. Niby nic, a jednak COŚ. Piękne zdjęcia, nastrojowa muzyka, naprawdę dobre aktorstwo. Historia wciąga i w zasadzie tylko czekałam, aż wydarzy się jakaś tragedia.
A Ben z dziecięciem był jednym z powodów, dla których chciałam zobaczyć film :D
Widać, że będzie cudownym tatą... Jak jeszcze sobie przypomnę rozmowy z nim i jego odpowiedzi np. na pytania: Co jest jego największym zawodem? - "to, że nie zostałem tatą w wieku 32 lat", czy z czego jest najbardziej dumny - "chciałbym powiedzieć, że ze swoich dzieci...", to aż robi mi się smutno..
A sam film niebanalny, szczerze polecam!
A dla mnie bardzo przeciętny, do połowy wręcz nudny.Dopiero w drugiej połowie akcja się rozkręca i coś ciekawszego zaczyna się dziać.
dla mnie film jest bardzo klimatyczny
w sumie wszystko ma swój bardzo wolny i powolny rytm a rozgrywa się w nim tak wiele
aktorstwo BC mnie coraz bardziej zadziwia, mam wrażenie, że w każdym filmie czy serialu gra zupełnie innego człowieka
zastanawiam się i dochodzę do wniosku, że chyba nie ma dla niego granicy w wcielaniu się w rolę jak i sama ilość postaci jest niekończąca się
obejrzałam prawie wszystkie jego filmy - oprócz tych najnowszych " Holyłódzkich" ( jakoś nie mogę się do nich przybrac)- i rzeczywiście rozrzut postaci i gatunków filmowych jest niesamowity. genialny i w komedii, i w dramacie, jako wrażliwiec i jako zadufany dupek :).
A przy tym pomimo tak charakterystycznej twarzy potrafi być zupełnie różny fizycznie nawet bez specjalnej charakteryzacji- tylko w Sherlocku go trochę podrasowali - a w większości jego dawnych filmów jest sobie mniej lub bardziej rudy i ma mniej lub bardziej gałdką buźkę :) i tyle.
A wracając do tematu- film bardzo mi się podobał - do oglądania w domu, w ciszy, kiedy nikt nie przeszkadza, współmałżonka jeśli chrapie zakrywamy poduszką :)
;) ja generalnie jestem coraz bardziej zachłyśnięta produkcjami ang głównie BBC :)
amerykanizm mnie już zmęczył bardzo i Star Track dla mnie ma jedyną sensowną postać Khan, reszta to amerykańska bajka :-/
o ! jak miło to słyszeć :) ja mam już początki BBC-holizmu, uwielbiam wszelkie brytyjskie produkcje, od filmów, seriali, przez Top Gear ( Jeremy Clarkson ;) hm..) i programy o urządzaniu ogródka. A zaczęło się wieki temu od programów Nigelli. Uwielbiam ten totalny luz, wszyscy jacyś tacy trochę potargani, trochę zaspani, pogoda jaka tam jest to jest- nikt nie czeka, żeby kręcić w pięknym słońcu, w filmach domy wyglądają jak domy- tu oskrobane, tam brudna szyba jak to w życiu :) a nie kartonowe studia i meble jak z ustawki w sklepie meblowym, zresztą sama wiesz o co mi chodzi .. :) Właśnie oglądam Forthysomething - House i Babysherlock w jednym ...:)