PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=847062}

Wszyscy za jednego

Flukten over grensen
6,3 474
oceny
6,3 10 1 474
Wszyscy za jednego
powrót do forum filmu Wszyscy za jednego

"Wszyscy za Jednego" to produkcja, która zainteresowała mnie przede wszystkim swoją okładką. Dobry projekt graficzny, i rzeczywiście, już w trakcie oglądania ten element produkcji tj. zdjęcia, muzyka - ogół twórczy jest na odpowiednim poziomie. To tyle z tego, czego nie docenić by nie wypadało. Niestety, film pomimo świetnego początku oraz dobrego wprowadzenia dwójki bohaterów -Sary i Daniela, traci z czasem. Bowiem po pierwszych pięciu minutach zauważymy, że reżyser nie ma obszernego planu. Wpadł na pomysł filmu w dwóch częściach - i one są dobre - to początek (w całości) i koniec (z błędami). Treść pośrodku jest pustawa, kilkukrotnie niespójna. Oczywiście nie można tego zrównać z niedawno obejrzanym przeze mnie "Silent Night", tam wszystko było nielogiczne. W tym przypadku jednak zamiast 90 minut, ja, stworzyłbym produkt na minut 15. Wtedy zapewne nie byłoby zainteresowania kinowego, ale treść by nie kulała, a krótkie metraże lubią poruszać moralne wartości. Bowiem podstawą "The Crossing" są niskich lotów wątki moralne: dobro a zło (nazizm a człowieczeństwo) u chłopca o imieniu Otto, duma Żyda Daniela, heroiczna pomoc Gerdy, której podstawą jest bajka o Trzech Muszkieterach. Te problemy mogłyby być ciekawe, gdyby były odpowiednio obudowane. Nie wiem jak, bo po obejrzeniu filmu, sam jestem w pułapce myślowej. Mam wrażenie, że brakowało albo pomysłu, albo serca w reżyserii. Na koniec chcę zaznaczyć przesłodką grę Bianci Ghilardi, charakterystyczną urodę, z potencjałem do tego typu filmów - ale okraszonych lepszym scenariuszem i sensem - Samsona Steine'a. A jako wisienkę na torcie: pustą rolą dla Bo Ellingsena. Ten chłopiec miał zaledwie jeden ciąg fabuły dla siebie, pomimo że był głównym bohaterem. Był nim moment martyrologicznego poświęcenia za grupę. Poza tym konflikt dobra ze złem i...nic więcej. Niekonsekwentnie też postępowano w zakończeniu produkcji, rodzice wrócili czy nie (?), skąd wzięła się ciotka (?).

Dla ciekawskich mam pewne przemyślenie. Czemu polskie kino nie potrafi wziąć się za taki poziom produkcji? Tworzymy "Idę" i inne szarawe filmy na polskich deskach, jeden lub dwa razy polskim reżyserom udało się stworzyć arcydzieła (np. "Pianista"), lecz jak na gehennę, którą nasza ojczyzna przeszła przez czas okupacji, nie tworzymy NIC - a moglibyśmy przecież (produkować) filmy o cierpieniu dzieci (Takie jak tu, ale na wyższym poziomie. Jestem przekonany, że polscy scenarzyści mają w głowie mnóstwo kreatywnych pomysłów.), o powstaniu. Nie dość, że utrwaliło by to losy Narodu polskiego z okresu wojny, niemniej niż lekcje historii w szkole, a na jeszcze większą skalę, to przecież mamy "mandat", pełne prawo do posługiwania się tymi historiami. Czemu zatem Norwegowie, którzy stracili nie więcej niż tysiąc dzieci (jak podano w zakończeniu powyższego filmu) tworzą takie* moralniaki, a my nie? Nie rozumiem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones