Mnie tylko ciekawi jedno: "gorzej ze to ZDARZYŁO SIĘ NAPRAWDĘ", skoro film został przez Ciebie obejrzany, to dlaczego tak mówisz? Koleś żyje na Florydzie, nikt nie wie czy to zrobił czy nie, przecież "sprawa zaginięcia Katie Marks nie została rozwiązana", więc nikt dalej nic nie wie, ten film to tylko domysły i insynuacje. Właśnie dla mnie ten film wprowadza trochę sprzeczności, bo na początku jest powiedziane, a raczej napisane, że zdarzenia miały miejsce wtedy i wtedy, a potem na końcu właśnie to co napisałam wcześniej, co oznacza, że tak na prawdę nie wiadomo czy te zdarzenia miały miejsce... Gdyby było napisane jeszcze, że ktoś tam opowiedział tę historię to ok, ale takiego dopiska nie było, czyli jak dla mnie jest to jedynie historia przedstawiona przez reżyser, jego punkt widzenia, jego domysły i insynuacje, coś co sobie dopisał do prawdziwej historii, a jak było tego nie wiemy. Bulwers jest jak oglądamy film i widzimy zakończenie, że jak to, jak on może chodzić na wolności? Ale wtedy właśnie należy pomyśleć, że przedstawione sceny mogą być prawdziwe, te w których brał ktoś udział, ale sceny pomiędzy głównym bohaterem, a zaginioną, czy też rozmowy głównego bohatera z ojcem, czy rozmowy pomiędzy głównym bohaterem, a tym starszym panem, którego rzekomo zabił, czy też nawet nagrania na sekretarkę przez Deborah, na to nie ma świadków, więc jak odejmiemy te sceny, to bulwers lekko się zmniejsza, zostają tylko te takie gdy zdajemy sobie sprawę, że znęcał się nad żoną, bo to widzieli chociażby sąsiedzi, któzy mogli to potwierdzić, czy też rodzina zaginionej. Tak więc nie jest to film biograficzny, nie jest to też film, któy porusza temat prawdziwej zbrodni, bo nikt nie udowodnił, że zbrodnia miała miejsce.

dopisku*