Do tej pozycji przymierzałam się już od pewnego czasu. Nie miałam wygórowanych oczekiwań, ale spodziewałam się, że to będzie dobry film...no i się przeliczyłam. Najbardziej uderzyły mnie "brzydkie" zdjęcia. Kamera w tragicznie nieporadny sposób pokazuje nam wszystkie sceny. Film wydaje się być momentami amatorski. Kolejną kwestią są dialogi. O tym powiem krótko. Są po prostu złe. Fabuła niestety też nie zachwyca, bo właściwie o co tu chodzi? Mamy parę lesbijek i ich dorastające dzieci, które co łatwe do zrozumienia chciałyby poznać człowieka/ojca, któremu bądź co bądź zawdzięczają życie. Temat nie jest prosty bo i sytuacja w której wszyscy bohaterowie się znajdują nie należy do łatwych. Jest też zjawiskiem na tyle nowym, że ciężko powiedzieć jak "to" powinno wyglądać. W powszechnym schemacie rodziny wszystko jest prostsze. Podział na role jest bardziej oczywisty i przez to naturalniejszy. Czy dawca spermy=ojciec? Czy jest sens odszukiwać się nawzajem i czy faktycznie dorastanie w rodzinie z dwoma matkami albo dwoma ojcami nie jest w pewnym sensie z czegoś okrojone? Ten film mógł być majstersztykiem. Mógł udzielić odpowiedzi, ukierunkować nas, pokazać coś z innej strony, albo chociaż zadać pytania. Zamiast tego wyszła jakaś ciężka do zdefiniowania papka. Przy tak słabej oprawie nie jestem nawet w stanie ocenić aktorstwa.