Głównie przez mało przekonujących bohaterów. Dlatego szkoda trochę zmarnowanego potencjału. Główny bohater to jakiś superhero. Wszechstronny i najlepszy we wszystkim co robi. Począwszy od gry w karty, przez ucieczki przed policją, na siłowaniu się na rękę kończąc. A po drodze obrabiając banki itp. Naprawdę? Robotnik z fabryki nagle staje się takim superagentem? No chyba, że był nim od początku a scenariusz po prostu pominął ten nieistotny szczegół.
No a taki agent nie może oczywiście obejść się bez pięknej kobiety u swojego boku. Dlatego też pani Sylvia, po tym jak zostaje przez niego porwana, przyłącza się do krucjaty przeciw systemowi, dzięki któremu wiodła życie księżniczki z bajki.
No i tak jeszcze można by wymienić pewnie kilka innych bezbarwnych charakterów.
Jedyna dobrze zagrana rola to strażnik Raymond. Zawzięty z widocznym kręgosłupem moralnym. Do samego końca walczy w to co wierzy i jest gotów za to zginąć. Już od samego początku wiadomo, że będzie z nim ciężka przeprawa. Rola zagrana tak, że nie sposób go polubić, ale można podziwiać.
Ale jednostka nie uratuje całości. A szkoda.