Wydaje mi się że ludzie którzy oglądali ten film liczyli na siekaninę w stylu Rambo. Tymczasem osią fabuły tego filmu jest odmowa kolaboracji podjęta przez króla Haakona VII i moralne dylematy jakie trapiły monarchę w związku z tą decyzją. Sceny wojenne również w tym dziele występują ale są na drugim planie. Skandynawowie na szczęście nie nakręcili tego filmu w stylu USA, i to jest wielki plus tego obrazu. Kto oczekuje jednak obejrzenia w tym dziele niezwyciężonych superherosów, ten musi się niestety zawieść.
Tym superherosem jest król. Człowiek szanujący swój kraj, rodaków, wolność, człowiek honoru, pełen godności i odwagi. Mężczyzna, który był fenomenalnym ojcem, teściem i czułym dziadkiem.
Jasne ale mnie chodziło nie o takiego bohatera jak król norweski tylko o kogoś w stylu amerykańskich komiksów. Tutaj takiej postaci nie ma.
Superherosem? Herosem był raczej ambasador Bauer, który jako dobry i pokojowo nastawiony człowiek próbował pogodzić dwa duże kraje, w tym potężną Rzeszę. Tym bardziej go szkoda, że nie osiągnął celu, sam przeżył piekło wojny i jeszcze gorszą sowiecką niewolę. Król okazał się zdziecinniałym, upartym staruszkiem, który wyżej ceni abstrakcyjne pojęcia jak "demokracja" czy "niepodległość" niż ludzkie życie. Oczywiście to była trudna sprawa, ale dzisiaj z perspektywy czasu widzimy, że decyzja króla była błędna. Przyniosła śmierć i zniszczenie. Haakon powinien wziąć przykład ze swojego brata, króla Christiana, który uratował Danię od piekła wojny. Cieszę, że w filmie zostało to przedstawione w miarę obiektywnie, bez narzucania wniosków.
W Danii, mimo decyzji króla zginęło wielu żołnierzy, informacje nie dotarły na czas i podjęto walkę. Ocena postaci króla i ambasadora Niemiec ma konotacje wojenne. Demokracja i niepodległość w takiej sytuacji nie stanowią pojęć abstrakcyjnych. Nigdy ich nie stanowią, to wartości uniwersalne, nie podlegają dyskusji. Życie ludzkie stanowiące wartość bezwzględną i nadrzędną, w sytuacjach granicznych, a jest nią wojna, nie jest deprecjonowane. Nie przelewa się krwi na darmo. Ponieważ jesteś innego zdania trudno byśmy się tu zgodzili. Ambasador Niemiec z punktu widzenia odpowiedzialności zbiorowej Niemiec za zło wojenne nie może partycypować w wartościach dodatnich(odsyłam m.in. do filozofii niemieckiego myśliciela Karla Jaspersa). ,,Pogodzić dwa duże kraje" w sytuacji agresji jednego z nich to niedorzeczność.
"Pogodzić"???
Ambasador był reprezentantem agresora, najeźdźcy. Agresor moze wypieprzać z powrotem do swojego kraju, gdzie jego miejsce, a nie coś "godzić".
Jak Cie napadnie dwóch dresów, i jeden będzie Ci chcial od razu przyłożyc, a drugi dziesioniarz powie, ze unikniesz vpiełdolu jak oddasz kasę, to ten drugi próbuje Cię pogodzić z tym pierwszym???
Staram się, ale nie potrafię znaleźć podobieństwa w tym porównaniu. Polityki i dyplomacji, szczególnie w obliczu wojny, nie można porównywać do działalności drobnych przestępców. Chodzi o to, że Norwegia miała do wyboru albo zawrzeć porozumienie, albo dać przelać wiele niewinnej krwi obywateli swojego kraju. Król przez swoją nieodpowiedzialną decyzję jest współwinny śmierci młodych Norwegów. Polska popełniła podobny błąd w tamtych czasach, ale oczywiście w przypadku Norwegii nie miało to aż tak poważnych konsekwencji. Ostatecznie Norwegia była wtedy biednym, prowincjonalnym państewkiem.
To bardzo dobre porównanie. I przypominam, że pomimo kapitulacji Danii Niemcy nie dotrzymali umów systematycznie ograniczając duńska autonomię aż do rozwiązania wszelkich duńskich instytucji 1944 z policją włącznie i zastąpienie jej siłami SiPo. Kraj pogrążył się w nędzy, gdyż gospodarkę podporządkowano celom wojennym Rzeszy, skonfiskowano zasoby duńskiego banku centralnego i wielu Duńczyków różnymi metodami zwerbowano do Waffen SS i posłano w ramach Legionu Nord na front wschodni. Niewielu wróciło. Kapitulacja okazała się błędem w ocenie samych Duńczyków.
Czyli systematycznie z Danią zaczynało się dziać to, co w Norwegii miało miejsce już od samego początku. Norwegowie też wyjeżdżali na wojnę z bolszewikami, z własnej woli. W Norwegii też była bieda i całkowite rządy niemieckiej bezpieki, tylko wspieranej przez norweskich nazistów. Natomiast większość Żydów zdołała bezpiecznie przeżyć w Danii albo emigrować z niej do USA lub Szwecji. Większość norweskich Żydów zginęła w obozach koncentracyjnych (głównie przez wysyłkę do Auschwitz. Także mimo wszystko była to lepsza decyzja niż decyzja Norwegów. Przypominam też, że większość małych i średnich krajów Europy albo poddała się Niemcom, albo się do nich przyłączyła.
masz rację, trzeba było poddać Norwegię i Polskę, dziś bylibyśmy kolejnym wschodnim landem DE, jeździlibyśmy nowymi wieśwagenami a nie 10letnimi pasacikami, a i zarabialibyśmy 3tysiące netto ale ojro (tylko gdzie tu honor i godność?...).
PS: film bdb
Dokładnie - ambasador przecież ciągle kłamał - w najlepszym razie był naiwny i dał się podpuścić hitlerowcom. Zresztą i tak zrobiłby co rozkazał Fuhrer, i jest to w filmie bardzo dobrze pokazane. Nie jest wykluczone, że Niemcy po prostu chcieli schwytać króla, ale Norwegowie skutecznie to udaremnili. Król wykazał wielka odwagę, nawet ryzykanctwo - i potem wybrał najlepiej. A historia przyznała mu rację.
Lepiej ponieść nawet znaczne straty i pozostać sobą, niż dać się zgnoić i żyć w hańbie (Quisling).
Hitlerowiec spełniający ślepo rozkazy Hitlera jest dla ciebie "superherosem"? Jakiej jesteś narodowości?
Narodowość? Co to ma w ogóle do rzeczy? Ocenianie ludzi przez narodowość jest równie płytkie, jak patrzenie na tego ambasadora jako "Hitlerowca spełniającego ślepo rozkazy Hitlera".
Człowiek narodowości norweskiej walczy o byt narodu norweskiego. Polak o byt Polski. A hitlerowiec walczący dla Hitlera to wróg ludzkości negujący wartości ogólnoludzkie. Nie oceniam przez narodowość tylko przez tzw. wartości uniwersalne : wolność, sprawiedliwość, godność. Hitleryzm to wszystko negował. Jak ci nie przeszkadzają zbrodnie hitlerowców, to rzeczywiście nie rozumiesz wartości walki o wolność Polaków, Norwegów, Anglików, innych narodów... Można by pomyśleć, że jesteś sympatykiem Hitlera.
Oskarżenia o hitleryzm są tak powszechne obecnie, że aż śmieszne. Że też ludziom się to nie nudzi. Tu chodzi o Realpolitik i minimalizację strat, a nie o jakieś "wartości uniwersalne". Ale pewnie jesteś jednym z tych "hurra-patriotów", którzy by najchętniej wyniszczyli naród takimi chorymi pomysłami jak powstanie warszawskie, żeby tylko potem płakać pod jarzmem socjalizmu: "Ale my byliśmy ci dobrzy! Czemu Zachód nas zdradził?" Niestety takich w Polsce jest dużo, i stąd tyle cierpień Polaków w ostatnich wiekach. A zbrodnie hitlerowców mi przeszkadzają, tak jak mi przeszkadzają obecnie zbrodnie Chin, ale mimo to wszyscy teraz aż z wypiekami na twarzach kupują z Alibaba Express. I nie oskarżam ich o gloryfikowanie totalitaryzmu, po prostu jest taniej.