Seagal tym razem staje do walki z bandą oprychów z Jamajki. Głupie to i naciagane jak wiekszość filmów z udziałem Stevena, ale ogląda się - w przeciwieństwie do późniejszych jego produkcji - raczej bezboleśnie. Duzo akcji plus efektowne choreografie walk - to liczy się przede wszystkim. Poza tym aż miło popatrzeć, jak ci tępi rastafarianie dostają łupnia. Postać Screwface'a - przekomiczna, facet spina się, jakby robił za clowna w cyrku.