Gdybym miał po premierze powróżyć, kto zrobi wielką karierę, a komu się nie uda, to Ralph Macchio, byłby tym wygranym, a Tomowi Cruise mógłbym jedynie polecić jakieś drugoplanowe krótkie epizody... i bym się pomylił. Choć z tymi saltami mnie zaskoczył.