Myślałem że historia będzie bardziej oryginalna. Od połowy ten film bardzo trąci Złym wychowaniem, Uśpionymi, trochę Władcą much. Wiadomo co się stanie. Plusem jest tylko mroźna scenografia. Mnie osobiście w oczy raziły amatorsko nakręcone sceny bójek. Wyraźnie było widać że pięści ani razu nie zetknęły się z twarzami bitych. Zero realizmu.
Ktoś tu pisał o tym że ten film mówi o walce z systemem. Nie do końca mi to pasuje. Nie wiem jak było na początku XX wieku ale wiem jak było nie tak dawno w przypadku Breivika. Wszyscy wiemy że ten koleś ma w pace lepiej niż nie jeden z nas we własnym domu.
Nie doszukiwałbym się tu na siłę metafor i symboli. Za złe uczynki trzeba płacić. Dobrym środkiem płatniczym jest właśnie ciężka praca. W filmie nie chciano tych szczeniaków wykończyć pracą.
Problem dotyczy "jedynie" dozorcy któremu się zachciało młodych siusiaków oraz jego szefa który dał mu spokój bo bał się donosu z powodu niegospodarności. W takich sytuacjach zawsze prędzej czy później znajduje się charyzmatyczna jednostka która powie "DOŚĆ".
Takie filmy przypominają nam że systemy wychowawcze i resocjalizacyjne trzeba ciągle doskonalić. Chodzi zarówno o metody/narzędzia pracy z podopiecznymi, zaplecze, kontrole jak i kadrę.