Ktoś kiedyś powiedział "jak nie o sobie to kur... o kim mam pisać". I Fellini wyznaje tą samą zasadę. Znów stworzył film o sobie, ale znów o innych aspektach życia reżysera oraz znów w artystyczny, ale również bardzo lekki sposób. "Wywiad" to taka zabawa kinem, w tym paradokumencie poznajemy tajniki pracy na planie, wspomnienia reżysera podczas pierwszego zetknięcia ze świadkiem filmowym, a także patrzymy z łezką w oku na jego wcześniejsze dokonania (na prawdę wzruszyłem się widząc jak Anita i Marcello wspominali "Dolce vitę"). Na koniec jeszcze mamy nawiązanie do "Ginger i Fred", bo jeśli dobrze rozumiem Indianie uzbrojeni w anteny są symbolem telewizji która pragnie sobie przywłaszczyć sztukę jaką jest kino, ale filmowcy dzielnie jej bronią.
Całość świetnie nadaje się jako podsumowanie kariery Felliniego który jak dla mnie jest na prawdę Królem Kina. Pozycja obowiązkowa, jeśli się zna wcześniejsze dzieła Federico.