Film ma jakoby zamykać serię x man przy czym x man Apocalipse już to zrobił a Mroczna Fenix to taki niekoniecznie potrzebny i na pewno niezbyt ciekawy dodatek. Fabularnie wygląda to tak Jean Grey absorbuje tajemniczą kosmiczną moc i zaczyna rozpiernicz. Potem rozpiernicz trwa pojawiają się jacyś dziwni kosmici którzy są w filmie tylko po to żeby Jean miała się na kim wyżywać. Wszystko zaś podszyte jest pseudofilozoficzną gadką o tym że Jean może wszystko. No i to jest główny problem faboły, Jean może wszystko więc nie ma co osiągnąć w tym filmie. Bo wszystko już ma. Akcja natomiast skoncentrowana jest tak mocno wokół Jean, że inne postaci stają się w filmie właściwie statystami tańczącymi wokół głównej bohaterki której największym problemem jest panowanie nad sobą.

Tyle względem fabuły. Właściwie nie jest ona ani specjalnie ambitna ani też za wiele nie oferuje. Co natomiast poza fabułą ma film ? Aktorstwo na najniższym poziomie w całej serii. Sansa nie daje rady w filmie pociągnąć tytułowej postaci inne zaś jak już napisałem zostały radośnie zmarginalizowane do roli hasających w tle ludzików.

Poza pokazem drewna mamy również pokaz fajerwerków w postaci efektów specjalnych. Pod tym względem twórcy ostro przesadzają. Ferie wybuchów rozświetlają ekran tak często, że można dostać epilepsji i nie są to wcale efekty najwyższej próby. Śmiem nawet stwierdzić, ze pierwsze X many wypadały pod tym względem lepiej niż nasz mroczny ptaszek.

Na koniec wypada wspomnieć jeszcze o fatalnej ścieżce dźwiękowej to jednak może być zasługa mamroczącego dubingu.

Czy więc warto obejrzeć Mroczną Fenix ? Moim zdaniem nie. Film nic do marki nie wnosi. Fabuła jest częściowo wtórna wobec ostatniego bastionu (wątek Jean) tyle że trzecia część robi wszystko zdecydowanie lepiej, ten film natomiast to chaos na ekranie, nuda i obowiązkowe feministyczne farmazony. Daję mocno zawyżone 3/10 tylko z uwagi na markę.