To prawda - z tej fantastycznej historii można było wyciągnąć o wiele więcej niż to co dostaliśmy. Film był nazbyt oczywisty, ugrzeczniony, czarno-biały, zrealizowany niemal jak praca zaliczeniowa studenta szkoły filmowej, zabrakło mu pazura. Prawdą jest też to, że popełniono drobne błędy w castingu.
Myslę jednak, że fakt, że takie filmy trafiają do kina to jest już duży sukces - kawałek historii przedstawiony w łatwo strawnej formie byc może zachęci do głębszej analizy tematu młodsze pokolenie. Być może poruszy jakąś strunę i pozwoli dostrzec wartości, które giną w dzisiejszym konsumpcyjnym stylu życia.
Ode mnie mimo wszystko siódemeczka.
Helen i Ttaiana jak najbardziej na plus, natomiast Ryan i Max Irons - no cóż, mnie nie przekonali swoją grą.
Zabrakło mi czegoś w tym filmie. Nie czułam jakoś wielkiej więzi między Adele i Marią, to że ją wzięła na kolana i na lody to za mało abym mogła wyobrazić sobie ich relacje.
6/10