Dla mnie film byłby całkiem przeciętny, zlepek anegdot ze świata radia. Byłby, gdyby nie jedna z tych opowieści, gdy cała Ameryka przez radio słucha relacji z historii uwięzionej w studni dziewczynki. Z początku patrzyłem na to co dzieje się na ekranie i wzruszałem ramionami - w epoce tysiąca kanałów telewizyjnych, dziesiątków tabloidów w kioskach i dostępu do informacji na wyciągnięcie ręki taka opowieść nie robi wrażenia, jest ich po prostu zbyt wiele, przez co prawdziwa ludzka tragedia, relacjonowana przez media, jest dla mnie po prostu niewarta uwagi.
I myślę, że nie jestem w tym stanie znieczulenia odosobniony...
Ja mam wrażenie, że to w dzisiejszych czasach już przeszło w kolejną, jeszcze bardziej chorą fazę. Teraz każdy bzdet, każda historia jest tak nagłaśniania, tak wiele razy powtarzana, że jednym słowem idzie się wyrzygac. Przykładowo takie tvn24 (specjaliści od "analizowania" całkiem błahej sprawy od każdej strony) trąbią cały dzień o danej sytuacji. A ja wtedy mam ochotę zwyczajnie powiedziec: "zamknijcie się, nie obchodzi mnie powódź na południu Polski, nie obchodzi mnie nieszczęście rolników, którzy boleją nad suszą, nie obchodzi mnie wybuch spowodowany gazem w jednej z bydgoskich kamienic!!! Sztab reporterów w takich miejscach jest totalnie nie potrzebny, a zdjęcia reportera, który uchwycił płaczącą i co więcej, zarazem klęczącą staruszkę ubolewającą nad strumieniem wody spowodowanej powodzią nie robią na mnie wrażenia" Wsadźcie sobie te telewizyjne materiały w d..ę. Proponuję lot błekitnym24 w pi..u! Nara dostawcy pożywienia dla tępej hołoty.
...No właśnie. Te historie nudzą; jest ich więcej i nie przyciągają do odbiorników całych miejscowości. O tym mowa :P
Niestety potwierdzam. Pomimo, że jestem fanem twórczości Allena to rzeczywiście strasznie nudny ten film. Scenariusz nie banalny ale gorzej z realizacją, zupełnie bez polotu.
Jak już jesteśmy przy spoilerach to zdziwiło mnie co robi tam Diane Keaton. Od razu przypomina się najlepsze filmy Allena ;)
A mnie się bardzo podobał, dużo bardziej niż na przykład przeintelektualizowana "Anie Hall". Był bardzo przyjemny, nostalgiczny i po prostu ciepły.