Naprawdę wspaniały melodramat sensacyjny.
Ostatni film w karierze legendy polskigo kina-
Eugeniusza Bodo, w którym nietylko grał ale,który także...reżyserował.
Gdy wziąć pod uwagę jego tragiczną śmierć to tytuł filmu
"Za winy niepopełnione" brzmi wręcz symbolicznie, podobnie jak ostatniego filmu Kazimierza
Junoszy Stępowskiego-"U kresu drogi"...
Takiego Bodo to ja jeszcze nei widziałem, zawsze grał uprzejmego lalusia a tu gra naprawde paskudny charakter -rozpoznałem go dopiero po dłuższej chwili..
Nie tylko tutaj Eugeniusz Bodo grał czarny charakter, w podobne role wcielał się również w kilku innych filmach, np. w "Zabawce" czy "Skłamałam".
Ale w tym filmie nie przechodzi przemiany wewnętrznej i pozostaje draniem do końca. Bardzo dobra rola, po raz pierwszy bohater Bodka miał nie tylko paskudny charakter, ale i paskudną facjatę - aż nie mogłam się przyzwyczaić, zawsze taki słodziak z niego był :). Szkoda, że częściej nie grywał czarnych charakterów.
Fabuła filmu dość naiwna, choć muszę przyznać, że się działo: dużo postaci, nowych wątków, wciąż nowe wydarzenia. Jak na przedwojnę wyszła naprawdę niezła sensacja. Jedyny naprawdę poważny babol to scena, kiedy dziewczyna nie poznaje swojego ojca tylko dlatego, że ten zakłada ciemne okulary. Ech, ci złodzieje hotelowi - mistrzowie kamuflażu ;)
Ja też nie jestem zachwycona tym filmem. Kilka scen było świetnych, ale niektóre były po prostu zbędne i nudne! Mimo wszystko daje 7/10 ze względu na fantastyczną rolę Eugeniusza Bodo i wyrozumiałość dla ówczesnego sprzętu, który nie był w stanie odpowiednio przedstawi niektórych scen!