To nie film. To dwugodzinne starodawne misterium. Wizualna i dźwiękowa poezja liryczna. Kontemplacja estetyczna. Obraz wyrafinowany, sycący na przemian dźwiękiem i ciszą, urodą kadrów ale oszczędny, surowy, nawet skąpy w fabule i słowie. Po seansie można dobrze zrozumieć dlaczego w Cannes ta produkcja otrzymała Złotą Palmę dla reżysera ale już nie dla filmu.
Wyczuwa się tu reżyserską dbałość o detale i historię, misterność scen i ujęć ale jako całość filmowa nie jest ideałem. W niektórych momentach nuży, w niektórych sprawia wrażenie niezrozumiałej, zagubionej w idei. Niemniej jednak fenomenalnym zjawiskiem jest w filmie nie tylko niedopowiadanie wielu scen ale nawet ich niekończenie. Bramy wyobraźni dla widza pozostawia Hou Hsiao-hsien bardzo szeroko otwarte. Zgodne z duchem tego obrazu.
Scen należnych gatunkowi wuxia w tej produkcji właściwie nie ma. Można mówić zaledwie o kilku scenach z szeroko rozumianego rodzaju wschodnich sztuk walki. Ale i one mają charakter w pewnym sensie pomocniczy, bardziej artystyczny w znaczeniu niż technice, dobarwiający narrację, wyrywających widza ze spokoju lub znużenia.
................................................................................ ...............................
Film obejrzałem na 9.Festiwalu Filmowym Pięć Smaków (XI.2015, Warszawa)
No, no :)
Właśnie przyznano Golden Horse Awards - najważniejsze nagrody filmowe w chińskojęzycznym kinie (popularnie nazywane chińskimi Oscarami)
Najwięcej nagród, aż 5, przyznano "Zabójczyni" - w tym dla najlepszego filmu, za reżyserię i zdjęcia (film miał 11 nominacji).
http://www.filmbiz.asia/news/taiwan-takes-back-spotlight-at-golden-horse