Ja chyba najpierw też przeczytałabym książkę . Choć nie miałam pojęcia, że jest to jej rzekoma adaptacja ani, że napisał ją Terry Prachett(przepraszam jeśli zapisałam to nieprawidłowo). O ile oczywiście jest dostępna w jakiejś niedalekiej bibliotece za darmo w tym kraju (Eh,Polska). Bo choć generalnie nie znoszę czytać i uwielbiam oglądać filmy(zwłaszcza animowane). to przyznaje, że ten kolejny wyjątek książkowy mocno mnie zaintrygował. Zaś animacja,której zwiastun często przewija l się w kinie podczas gdy czekałam na inny seans,od początku jakoś mi nie podeszła. Do dziś wydaje mi się głupia,przegadana,,po --mieszana z poplątanym,,dziwna i wcale nie śmieszna. już Happy w kret był lepszy bo naprawdę przedstawiał daty re na temat klasycznych baśni miał fajne postaci oraz bardzo dużą dawkę zdrowej komedii ,groteski i oczywiście humoru(w końcu oto przecież w niej przede wszystkim chodziło. Zabawę i wyśmiewanie się trochę z tradycyjnej formuły baśni i bajek) Pokazał przy tym ,że na niektóre schematy i reguły można a nawet warto spojrzeć nieszablonowo, nie naruszając przy tym ich źródeł i płynących z nich morałów. W wypadku kota Nauru ego to jeden wielki misz-masz bez żadnego przesłania. Przynajmniej moje zdanie jest takie. Cieszę się, że nie jestem w tym jedyną. A obejrzał abym go tylko w ostateczności t.j. dla zabicia czasu ,z nudów. No ale jeszcze w sumie w ogóle nie znam tej historii,więc na tym skończę moja aktualna ocenę,żeby nie zepsuć humoru osobom pozytywnie nastawiony m do tej animacji. to mimo wszystko może się okzać nie taka najgorsza.tak czy inaczej dziękuję za bardzo cenna dla mnie wskazówkę(książka jest lepsza) w tej materii.Kto kołowej pisał te konkretnie recenzje ma mój głos na tak.na

Super bajka